piątek, 26 czerwca 2015

UWAGA UWAGA!

KONIEC Z UD, ALE ZACZYNA SIĘ COŚ NIEZWYKLE PODOBNEGO I JAKŻE UROKLIWEGO. BLASK CZERWIENI, KTÓRY MOŻECIE ZNALEŹĆ TUTAJ

http://blask-czerwieni.blogspot.com/

MAŁY OPIS >>

Blask czerwieni to dość metaforyczny tytuł. Fanfiction połączone miłością, złością, zagubieniem i zazdrością w całkowitej harmonii. Melancholijne, spokojne, czasami porywcze, niekiedy nawet i budzące zgrozę. Główna bohaterka, Brooklyn Ramsay to szesnastoletnia wegetarianka, która ulubiła sobie powieści filozoficzne i muzykę z lat 70. Wraz z jej przeprowadzką z Sydney od mamy, rozwiedzionej z ojcem do Brisbane, poznaje całkowicie tajemniczego i jakże urokliwego młodego chłopaka, którego każdy skrawek skóry pokrywają tatuaże. Według Brook ma nadludzką piękność i zdecydowanie jest zbyt arogancki.

środa, 17 czerwca 2015

6. To jest jedna z wielu, wielu rzeczy, które czynią moją przeszłość taką paskudną.

- Co się stało, Ashton? - Cat złapała policzki chłopaka w swoje malutkie, zimne dłonie i potarła je kciukami. Była zmartwiona, mimo swojego zakłopotania pocałunkiem
  Chłopak zamyślił się na sekundę, po czym wtulił się w ręce dziewczyny, i wziął głęboki wdech. Widać było gołym okiem, że dużo kosztowało go wyznanie powodu, dla którego zaczął płakać. Chociaż Cat pomyślała wtedy, że tak naprawdę tylko ukrywał się pod maską twardziela (chociaż on się wcale nie ukrywał, to tatuaże i kolczyki stwarzały taki stereotyp). Istotnie był on wrażliwy i z pewnością miał w życiu ciężko, ale kto nie miał?
- Właściwie to nie wiem - szepnął tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć. Dziewczyna skrzywiła się nieco, ponieważ Ashton niechcący usiadł jej na nogę. Otoczyła się mocniej kołdrą, po czym delikatnie się uśmiechnęła.
- Jak to.. Jak to nie wiesz? - zapytała, odsuwając się od Ashtona, tym samym dając mu miejsce do wygodnego siedzenia i przy okazji uginając swoje nogi.
- Nie jetem zbyt wylewny jeżeli chodzi o moją przeszłość, rozumiesz? - zapytał, spoglądając wreszcie w jej pełne zrozumienia, brązowe oczy. Cat zmarszczyła nos, po czym zakryła się bardziej kołdrą. Tak, zdecydowanie rozumiała co oznacza, tajemnicza przeszłość. O jej przeszłości wiedziały tylko i wyłącznie osoby, same zamieszane w nią. Nikt inny. Z czasem się tutaj nieco zmieni...
- To niestosowne, że mnie pocałowałeś. Znamy się niecałe trzy dni - powiedziała nagle oburzona, chcąc zmienić temat. W porównaniu do Ashtona, ani razu nie uciekając wzrokiem od jego szarozielonych oczu - czuję się dziwnie.
- Czasami nie trzeba znać pewnej osoby całe życie, aby wiedzieć, że to ona jest tą dobrą.. Tą prawdziwą i um.. sądzę, że też czuję się dziwnie - odrzekł jej i położył się na łóżku.
  Cat przymknęła oczy i natychmiast w jej wyobraźni pojawiła się sytuacja, gdy zaledwie dwa lata temu miała chłopaka. To z nim pierwszy raz się całowała, jego kochała. To nie było łatwe ani przyjemne wspomnienie, raczej takie o którym chcemy zapomnieć. Miał na imię Harry. Według niej był słodki, uroczy, troskliwy.. Miał krótko przystrzyżone, brązowe włosy. Cat zawsze lubiła patrzeć w jego zielone oczy. Może była głupia i naiwna, ale to prawda, zakochała się w nim na zabój. W końcu, był od niej starszy o cztery lata. Bardziej doświadczony, jeżeli chodzi o związki..
- Wiesz.. Mam jutro randkę - nagle poczuła chęć wyznania chłopakowi o przystojnym, wysokim Luke'u, którego poznała zaledwie parę godzin temu. Może i bezmyślnie postąpiła, umawiając się z nim, ale w końcu trzeba postawić ten pierwszy krok i przełamać lody. Właściwie to Cat jeszcze nigdy nie była na prawdziwej randce. Tak, absolutnie Harry tylko pozorował swoją idealną osobowość. Oj, nawet nie wiecie jak bardzo.
- Um.. w takim razie przepraszam za ten pocałunek - powiedział, drapiąc się po czole. Uśmiechnął się do Cat, jednak ta dostrzegła, że w jego uśmiechu nie ma czegoś prawdziwego. Jakby był wymuszony.
- Nic nie szkodzi, nie rozmawiajmy o tym.
- Jaki jest ten chłopak? - zaciekawił się Ashton, opierając się na łokciu, tak aby móc patrzeć w oczy dziewczynie.
- Um.. Sądzę, że jest uroczy. Przyjechał chyba odebrać swoją siostrę ze szkoły. Był bardzo wysoki i umięśniony - po zastanowieniu się dodała - ale nie mam pojęcia. Tyle co mogę powiedzieć, to że ma piękny uśmiech..
  Cat zdecydowanie było trudno opowiadać o chłopaku, z którym idzie na randkę dla chłopaka, z którym przed sekundą się całowała. Sądziła, że w głębi serca Ashton mógłby być ciekawy do poznania, jednak bała się. Sama nie wiedziała czego, ale bała się poznać dokładnie chłopaka. Jeżeli oczywiście dałby się jej poznać.
- Ja też nie lubię swojej przeszłości - wyznała nagle, a Ashton popatrzył na nią niezrozumiale. Później jakby się ocknął o co chodzi i przygryzł wargę. Myślał nad czymś, aż w końcu usiadł na łóżku, uśmiechając się z dezaprobatą.
- Chyba wydaje mi się, że nie wiesz o czym mówię - powiedział kąśliwie - ja nie mam ciekawej przeszłości. Nie chodzi mi o zerwanie z chłopakiem czy brak upatrzonej sukienki w sklepie - prychnął, a dziewczyna natychmiast podniosła na niego wzrok. Jej policzki i kąciki szu zapiekły w złości, a źrenice rozszerzyły się nieznacznie.
  Jak to możliwe, że ze słodkiego i uroczego przemienił się w bezmyślnego i raniącego uczucia innych? Czy naprawdę on miał ją za taką płytką?
- A przepraszam, co ty możesz wiedzieć o mojej przeszłości? - powiedziała, chcąc powstrzymać łzy, które tworzyły się pod jej powiekami - nawet mnie nie znasz. Czy to, że w wieku czternastu lat zostałam namówiona do seksu z osiemnastolatkiem nie jest złą przeszłością? Czy to, że byłam taka głupia i go kochałam zaślepiło mi oczy?! - po jej policzkach spływały gorzkie łzy, które starała się tamować, lecz jej się nie udawało. Wpadła w lament, nie mogąc nawet zaczerpnąć powietrza. Szybko oddychała, mając zamknięte oczy.
- Ja.. Ja..
- Wyjdź stąd - zarządziła i odwróciła się do chłopaka plecami, nadal powstrzymując atak paniki. Jednak mimo jej odepchnięć i gróźb Ashton przysunął się do niej bliżej i niepewnie objął ją ramieniem. Wydawała mu się wtedy taka krucha.. jak porcelanowa laleczka.
  Catherine nadal płakała, przypominając sobie najgorszy (jeden z najgorszych) moment w jej życiu. Pociągnęła grubiańsko nosem, po czym odwróciła się do chłopaka. Ich twarze były bardzo blisko, ich oddechy znowu połączyły się w jedność.
- Przepraszam - szepnął Ashton, gładząc opuszkami palców plecy dziewczyny - Mój tato zmarł w wypadku samochodowym. Ja prowadziłem. Zderzyliśmy się z ciężarówką. Uznano, że to wina tamtego faceta, ale do dzisiaj czuję, że to ja za szybko jechałem - zaczerpnął nerwowo powietrza - mój ojciec zmarł trzy miesiące temu. Mama od wypadku nie odzywała się ode mnie, zwolniła się z pracy i przesiadywała tylko w swoim pokoju, czytając książki. Niedawno weszła do mojego pokoju i powiedziała, że mi wybacza. Myślę, że ona mnie tak nienawidzi, dlatego że jestem bardzo podobny do ojca.
  Cat przytuliła chłopaka, sama pochlipując cicho. Ona też była pół sierotą. W końcu, nie znała swojej mamy. Przysunęła się jeszcze bliżej Ashtona, mając brodę na wysokości jego barku.
- I wiesz co jest najgorsze? - spytał się jej, mocniej zacieśniając uścisk - to, że to jest jedna z wielu, wielu rzeczy, które czynią moją przeszłość taką paskudną - odrzekł.
- Mam tak samo, Irwin. Niemal identycznie - odszepnęła Cat, przygryzając dolną wargę. Zamknęła oczy - a to tylko przeszłość. Jeszcze jest przyszłość i nie wiadomo, co ona nam przyniesie.

.....

  - Dzisiaj spotykasz się z tym przystojnym blondaskiem? - zagadnął Cat Brian, przepuszczając dziewczynę w drzwiach sali.
  Szli przez korytarz, obgadując uczniów. Przy ścianach ciągnęły się czerwone i zielone szafki, w których uczniowie przechowywali swoje książki, a w wolnych miejscach wisiały obrazy.
- Tak - dziewczyna westchnęła. Nie wiedziała, co ma myśleć i przede wszystkim co ma zrobić. Wydawało jej się, że była nieuczciwa w stosunku do obu chłopaków. Owszem, powiedziała dla Ashtona o randce z Lukiem, ale ten zdawał się tego nie słyszeć. Wściekła się na siebie, ponieważ czuła, że jej tok myślenia jest bliski tym blondynkom z jej książek. Ich największymi problemami był wybór chłopaka. Właściwie dlaczego Cat w ogóle zastanawiała się nad Ashtonem?
- Zadzwoń do mnie później, jak skończysz - przypomniał Brian, machając do swojego kolegi, z drugiego końca korytarza - lecę - powiedział szybko, a później Cat widziała już tylko jego plecy, okryte szarą koszulką i długie nogi, biegnące w stronę jakiegoś nieznanego jej bruneta.
  Dziewczyna westchnęła, po czym poprawiła torbę, zwisającą jej z ramienia i poczłapała w stronę swojej szafki z numerem 592. Dzisiaj miała na sobie brązowe kozaczki do kostki na kwadratowym obcasie (oczywiście nie za wysokim, nienawidziła wysokich butów) i białą, zwiewną sukienkę z krótkim rękawem. W zasadzie to nie zastanawiała się długo nad wyborem ubrań na tę randkę. Może jej to nie obchodziło?
  Zostawiła książki w szafce, po czym zamknęła ją ze stukotem. Wyszła na zewnątrz i założyła okulary przeciwsłoneczne, ponieważ słońce jednak raczyło się pokazać w Sydney. Zdecydowanie źle zrobiła nie związując włosów. Cat zmrużyła oczy, dokładnie przyglądając się postaci przed nią. Luke stał, oparty o swoje terenowe BMW z założonymi rękami. Zdecydowanie czuła, że jej serce przyśpieszyło swój rytm. Według niej wyglądał pięknie i absolutnie ponętnie. Jego ułożone blond włosy, teraz były w większym nieładzie, a w oczach można było dostrzec niebezpieczny błysk. Usta, wykrzywione w uśmiechu, teraz zachęcały ją do wejścia do samochodu. Cat uważała, że chłopak miał idealne wyczucie stylu. Na siebie założył czarne, długie spodnie (o dziwo) bez dziur na kolanach, czarną koszulkę i na to szaro-białą koszulę w kratkę, oczywiście rozpiętą. Dziewczyna spoglądała na niego urzeczona. Zdziwiło ją, że chłopak może mieć aż taką wiedzę na temat doboru ubrań i kolorów.
- Um.. ładnie wyglądasz - rzekła, poprawiając włosy. Przy Luke'u jakoś nie czuła się swobodnie. Cały czas myślała, aby nie popełnić żadnej gafy. I absolutnie czuła się przy nim jak brzydkie kaczątko, podczas gdy on wyglądał jak piękny, biały łabędź.
- Ładnie? - zapytał przez śmiech Luke, skręcając samochodem w prawo - myślę, że mężczyźni mogą być raczej przystojni, ale co ja tam wiem.
- Och, zamknij się - Cat uderzyła go w ramię, ukradkiem przewracając oczami na jego kąśliwą uwagę - więc.. Gdzie jedziemy? I proszę, nie mów że to niespodzianka. To by było oklepane.
- Więc.. - powtórzył chłopak, z zamyśleniem przygryzając wargę. Cat pomyślała wtedy, że wygląda bardzo atrakcyjnie i przypomina jej bohaterów fanfiction - zabieram cię na próbę mojego zespołu.
- Masz zespół? - pisnęła, nie spodziewając się jego odpowiedzi. Uśmiechnęła się ciepło, dając mu znak ręką, aby kontynuował.
- Tak, razem z trzema innymi chłopakami coś tam gramy i chciałbym, abyś to zobaczyła - popatrzył jej w oczy, po czym wystawił usta w dzióbek - sądzę, że to może ci się spodobać.
  Dziewczyna pokiwała twierdząco głową, zagryzając wnętrze policzka w zdenerwowaniu. Trzej inni chłopcy?
- Czy tam bę..
- Jesteśmy - powiedzieli w tym samym czasie. Luke wysiadł, a Cat zaraz za nim. Mimo tego, że sądziła, iż to trochę oklepane, ale lubiła gdy chłopak był szarmancki i otwierał jej drzwi. Cóż.. Może zapomniał?
- Mówiłaś coś? - zapytał, ciągnąc ją za rękę w kierunku drzwi nieznanego jej domu.
- Nie, musiało ci się przesłyszeć - odrzekła, uśmiechając się przekonująco w kierunku Luke'a.
  Blondyn nie pukał w drzwi, tylko od razu wszedł, wciąż trzymając rękę (a właściwie rączkę) Cat w przyjemnym uścisku.
- Halo! Ludzie! - krzyknął i jak na zawołanie zza ściany wyłoniły się dwie osoby.
  Pierwszą był mulat. Chłopak miał brązowe oczy (niemal tak ogromne jak Cat) i również był bardzo umięśniony. Przez jego białą koszulkę prześwitywały tatuaże. Drugi chłopak, stojący po lewej stronie miał zielony kolor włosów i kolczyki właściwie.. wszędzie.
- Hej - szepnęła Cat po czym podeszła do nowych znajomych i podała im rękę - jestem Cat.
- To jest Mike - Luke wskazał ręką na zielonowłosego - a to Calum - poklepał drugiego przyjaciela po ramieniu.
  Mike przytulił dziewczynę na powitanie, co wydało się jej bardzo słodkim i uroczym gestem, natomiast Calum spojrzał na nią z pogardą, po czym wyszedł, trącając ją ramieniem.
- Um.. Zgaduję, że nie przypadłam mu do gustu - powiedziała zakłopotana, po czym zerknęła nerwowo na Luke'a.
- Nie przejmuj się.
- Ashton jest w piwnicy - Mike poprowadził ich mahoniowymi schodami w dół, do garażu, w którym były rozstawione różne instrumenty.
  Cat rozejrzała się i zobaczyła w lewym rogu perkusję, a obok niej porozwalane pałeczki. Po prawej stronie na ścianie stały trzy gitary, każda w innym kolorze. Była miętowa, czarna i czerwona. Pośrodku stała stara, zielonkawa kanapa. W pomieszczeniu pachniało wilgocią i męskim zapachem. Pot? Nie. Cat czuła zapach mężczyzny, po prostu różniący się od wszystkich inny. Jakby znajomy, a jednak obcy. Nie rozumiała tego.
- Ashton? - Luke krzyknął i zza drzwi, prowadzących na zewnątrz wyjrzała głowa Ashtona.
  Catherine zaczęła nerwowo kaszleć, klepiąc się otwartą rękę w miejsce, gdzie miała serce. Co. Robi. Tu. Ashton.
- Muszę do łazienki - odparła piskliwie, po czym wyszła słysząc tylko "schodami i pierwsze drzwi na lewo".
  To trochę frustrujące, że musiała się zmierzyć z chłopakiem, z którym się całowała i chłopakiem, z którym była na randce. Oparła się bokiem o jakieś szklane drzwi, aby następnie zaczerpnąć powietrza i wypuścić je ze świtem.
  Nagle została popchnięta na ścianę i czyjeś usta zaatakowały jej. Otworzyła oczy, będąc przerażoną. Nie musiała się bać, czuła zapach. Ten sam zapach. Zapach mężczyzny, pomieszany z wonią jakiś kwiatów i papierosów. Chyba najlepszy na świecie, zaraz po brzoskwini.
  Poddała się brutalnym muśnięciom warg, sama nie wiedząc dlaczego. To wbrew jej regułom. Czemu musiała być taka podatna na pocałunki Ashtona? Palące uczucie zrodziło się w jej podbrzuszu. Chłopak złapał ją za oba policzki, przygryzając jej dolną wargę, aby następnie zamruczeć z przyjemności. Ręce Cat zatrzymały się na wysokości karku Ashtona. Ciągnęła za jego włosy, co chwilę otwierając oczy. To wszystko działo się w jednej chwili. To wszystko.. to ją przerastało.
  Zaprzestali się całować, po czym spojrzeli w swoje oczy. Ich oddechy, głębokie, szybkie mieszały się ze sobą. Na ustach Cat pozostał smak ciepłych warg Ashtona. Dotknęła swoich opuchniętych ust, po czym westchnęła. Ona była głupia czy głupia?

.....


.....

lmao, napisałam kolejny rozdział. Idk, może są krótsze, ale są częściej. Następny idk kiedy będzie, ale mam nadzieję, że szybko. Dodać obserwatorów do bloga czy nie?
Czy gdybym wydała tę książkę, ktoś by ją kupił? Tak z ciekawości.
LOL, wy też macie fazę na piosenkę Shut up and dance? lmao. Chyba już wiem o czym będzie następny rozdział, a ta piosenka to taka zapowiedź, spojler haha.
Do zobaczenia!
wasza adela xxx

idk, ale mogłabym zrobić konto tego ff lub przynajmniej hasztah na tt. zobaczymy. buziaki 

niedziela, 14 czerwca 2015

5. Ich usta.. ich usta stanowiły jedność.

  - Jasne, podaj mi go tylko - Luke zaśmiał się, po czym wyciągną telefon z tylnej kieszeni czarnych dżinsów i wpisał numer, który podyktowała mu Cat. W zasadzie wszystko z jego dzisiejszej garderoby było czarne. Poprawka. Wszystko z jego całej garderoby było czarne.
  Luke był niezwykle wysoki (miał prawie dwa metry), a jego sylwetka była bardzo rozbudowana. Posiadał niezwykle widoczne mięśnie brzucha i ramion, które widać było przez koszulkę, ale nie wyglądał na kogoś, kto spędza całe dnie i noce na siłowni. Jego blond włosy, zawsze Z A W S Z E pozostaną na żelu. W zasadzie był chłopakiem z Hollywoodzkich filmów, ponieważ jego niebieskie oczy można było upodobnić do oceanu. Tak, blondyn z niebieskimi oczami. Czyż nie tego pragnęła każda dziewczyna? Śniada cera, która w lato zwykle była lekko muśnięta słońcem, teraz była całkowicie blada, przez brak upałów w Sydney.
  Luke uśmiechnął się leniwie do stojącej obok niego dziewczyny, po czym przejechał wzrokiem po jej drobnej sylwetce. Wydawała mu się trochę śmieszna, ponieważ klatka piersiowa Cat była zdecydowanie rozwinięta i całkowicie mu nie pasowała do jej niskiego wzrostu.
- Masz czas jutro o tej samej godzinie? - zapytał się, zaczepnie jeżdżąc językiem po górnej wardze.
- Um.. Pewnie - czerwonowłosa wydała mu się słodka z jej zarumienionymi policzkami i ogromnymi oczami. Właściwie przerażały go te oczy. To niemożliwe, że człowiek może mieć aż tak ogromne gałki oczne!
- Zatem, do jutra! - odrzekł, po czym pomachał jej na pożegnanie i odwrócił się w stronę swojej siostry, biegnącej do niego od wyjścia. Jessica tak samo bardzo nie lubiła swojego brata, tak uwielbiała, jak przyjeżdżał po nią do szkoły, tym samym nie zmuszając jej do tułania się komunikacją miejską. Jess to idealna kopia Luke'a z zielonymi oczami. Szczególną cechą, mówiącą że są ze sobą spokrewnieni było to, że Jessica swoim wzrostem dorównywała bratu.
  Piętnastolatka przytuliwszy na pożegnanie swoją najlepszą przyjaciółkę, pobiegła do blondyna i natychmiast wsiadła do czarnego BMW. Zdecydowanie państwo Hemmingsowie spali na kasie.
- Siema młoda - przywitał się Luke, odpalając silnik samochodu - jak było w szkole?
- Znośnie - skrzywiła się dziewczyna, po czym wyjęła z torby telefon, tym samym dając znać dla swojego brata, że ich rozmowa się skończyła.
  Blondyn westchnął i zaczął myśleć, gdzie jutro zabierze swoją nową znajomą. Wydawało mu się, że dziewczyna nie przepada za imprezami, dlatego dobrze by było wymyślić coś innego. Pomyślał, że warto by było ją bliżej poznać. W końcu ma prawie dziewiętnaście lat, więc dobrze by było znaleźć sobie jakąś dziewczynę, czyż nie?

.....

  Luke po przyjściu do domu, niemal od razu pojechał do swojego najlepszego przyjaciela, Michaela. Wpadł tylko w drzwi, zjadł obiad przygotowany przez Liz i natychmiast wyszedł. Dni Luke'a były zwykle takie same. Zdecydowanie był jedną z najbardziej aktywnych osób, jakie istnieją w Sydney. Rodzina nazywała go przyszłym sportowcem, bo bardzo dużo pływał i grał w drużynie koszykarskiej.
  Wysiadł z samochodu i z uśmiechem zapukał kołatką do drzwi Cliffordów. Po chwili otworzył mu jego przyjaciel, poprawiający swoje niebieskie włosy. Mike zaprosił gestem ręki przyjaciela, zapinając do końca kolczyk w uchu, aby mu nie wypadł. Chłopak miał osiemnaście lat, zmieniał kolor włosów jak rękawiczki i zdecydowanie jego ubrania przypominały bardziej rzeczy zniszczone przez mole niż zwykłe bluzki i spodnie. Mike kochał ciąć swoje rzeczy, nadając im punk rockowy klimat. W zasadzie miał obsesję na punkcie właśnie tej muzyki.
- Ashton jest w salonie - powiedział Mike, po czym poszedł do kuchni, aby wziąć cztery kubki coli po czym poszedł po chipsy - a Calum przyjdzie później.
  Razem z Calumem i Ashtonem Luke i Mike tworzyli naprawdę zgraną paczkę oraz wschodzący zespół. Próbowali grać w garażu na używanych instrumentach, coverując piosenki gwiazd. To właśnie Mike zapoczątkował ich wspólną pasję.
- Hej, ludzie.. A gdyby tak, zacząć tworzyć coś własnego - odparł na jednej z przerw na lunch. Chłopcy jeszcze wtedy byli wątli, każdy miał tłustą cerę, a ich zarost można było porównać do meszku. Nawet Ashton jeszcze wtedy nie zaczął robić tak gorączkowo tatuaży.
- Jak to coś swojego? - Luke uniósł pytająco brew, wyciągając z plecaka pudełko na lunch z kanapkami w środku.
- Po prostu. Zacznijmy mieć zespół - wyjaśnił Clifford, mając iskierki w oczach.
  Chłopcom na początku ten pomysł wydawał się strasznie absurdalny i surrealny, bo przecież każdy z nich miał jakieś plany na przyszłość. Cal planował zostać prawnikiem, Mike tatuażystą, Luke chciał zdecydowanie dostać się do drużyny koszykarskiej Sydney, a Ashton.. Cóż, tylko on żył chwilą i nie planował, co będzie robić w życiu. Jedni mówią, że to źle, inni zaś, że dobrze. Jego nie obchodziły (i nadal nie obchodzą) spostrzeżenia innych. W końcu jednak zaczęli szukać w internecie tanich gitar (rodzice Luke'a z łatwością mogliby pomóc chłopakom, jednak nie pochwalali ich pomysłu), czy w przypadku Ashtona perkusji.
- Cześć chłopie - Luke usiadł obok Asha, trzymającego w dłoni butelkę z piwem. Chłopak wydawał się dla blondyna jakoś dziwnie.. wesoły? Ashton Irwin nie mógł być w e s o ł y. To wbrew regułom.
- Co tam? - zapytał, jakby od niechcenia, spoglądając na oniemiałego przyjaciele - coś się stało? Masz minę, jakby cię przejechał autobus - zaśmiał się na swoje słowa, a Luke jeszcze bardziej się zdziwił. Czy to jakiś sen? Chory żart?
- Stary, nie wiem co ci się stało, ale promieniejesz jak baba w ciąży - odparł po chwili ciągłego wpatrywania się w Ashtona - brałeś coś?
- Nie, po prostu sp.. - do pokoju wszedł Michael, niosąc dwie pełne miski chipsów serowych oraz jeszcze jedną paczkę, tylko że w zębach.
- Hood jak zwykle się spóźnia, więc postanowiłem jakoś odzyskać te spalone kalorie na piątkowej siłowni - wyznał i otworzył piwo zębami - no to Luke, co nam powiesz?
- Słuchajcie - Hemmings się ożywił, a w jego oczach zabłysnęła niebezpieczna iskierka - jak jechałem do szkoły po Jess taka dziewczyna na mnie wpadła.
- No i? - spytał się Mike, wpychając do buzi kolejne chipsy.
- Umówiłem się z nią. Ale mówię wam, miała takie śliczne czerwone włosy i przerażające brązowe oczy - Ashton obrócił głowę w jego kierunku i otworzył szerzej oczy. Zagryzł nerwowo wargę, ssąc ją.
- Stary, dobrze dla ciebie - Mike poklepał go po ramieniu - jak miała na imię?
- Cat? Tak, tak mi się wydaje - pokręcił głową, a na jego usta wpełzł olbrzymi uśmiech, okraszony dołeczkami w policzkach. Blondyn zerknął ukradkiem na Ashtona, przeczesującego swoje włosy smukłymi palcami i zastanowił się na chwilę. Czyżby stary, nudny Ashton wrócił? W takim razie, z jakiego powodu?  


.....



  Ashton przez całe spotkanie u chłopaków wydawał się nieobecny. Nie wiedział dlaczego, tak bardzo poruszyły go słowa przyjaciela. Ani on nie znał tej całej Cat, ani się z nią przyjaźnił. Wydawało mu się, że Luke to dobra partia na chłopaka, więc.. Mimo wmawiania sobie, że to nie przez nową znajomość jego przyjaciela i czerwonowłosej, zaczął pić jedno piwo na drugim. Wiedział, że nie może stracić z n o w u kontroli, jednak nie przestał. 

  Popatrzył rozleniwionym wzrokiem na swoich przyjaciół, zawzięcie o czymś rozmawiających. Zabawne, że nie zauważyli stanu, w jakim znajdował się Ashton. Może przywykli do jego cichego stylu bycia? Luke właśnie opowiadał chłopakom jedną ze swoich przygód na koszykówce, Calum pisał coś zawzięcie na telefonie, co chwilę rzucając swoją uwagę, a Mike? Mike zajadał się chipsami, na zmianę popijając colą. Ashtonowi wydawało się, że jego przyjaciele są tacy różni od niego. Nie powinni się przyjaźnić.
  Wstał z kanapy lekko się chwiejąc, po czym podszedł do korytarza, aby ubrać swoją skórzaną kurtkę.
- Będę.. będę już leciał - powiedział, starając się brzmieć jak najbardziej normalnie. Pomachał na pożegnanie, wywracając oczami i wyszedł z domu Cliffordów, trzaskając zbyt mocno drzwiami. 
  Skrzywił się na wycie syren policyjnych gdzieś w oddali. Wolno, tak aby się nie przewrócić szedł ulicami, aby dotrzeć do miejsca, do którego pragnął dotrzeć. Do pewnego domu o brązowym płocie, z uroczymi kwiatkami na podwórku. Do otchłani spokoju, przynajmniej dla niego. Tak, mimo tego że w domu Cat był raz i to przypadkiem, czuł że tam będzie czuł się bezpiecznie. Tak, czysto. Jak nigdy dotąd. 
  Wreszcie przybył do ulicy, na której znajdował się owy dom i przeczesując ręką włosy, przeszedł przez furtkę. Wiedział, iż zapewne o pierwszej w nocy państwo Windstone śpią, tak samo jak Cat, jednak ośmielił się zajrzeć do dziewczyny. Prawdopodobnie był skończonym egoistą i chciał budzić bogu ducha winną dziewczynę, aby porozmawiała z nim, ponieważ potrzebuje towarzystwa kogoś. Kogokolwiek. Lub nie, potrzebuje towarzystwa Cat.
  Nagle, jakby obudził się ze stanu nieważkości i pomyślał, czy jego pomysł nie jest zbyt bipolarny i nienormalny. Czy on nie jest bipolarny i nienormalny. Z frustracją wypuścił powietrze z płuc, przymykając oczy.
- Nie miej mi tego za złe - wyszeptał i jakby w transie, wpatrzony prosto w okno Cat, zapukał w nie, a następnie otworzył. 
  Pomyślał wtedy, że bardzo dobrze, iż pan Windstone pomyślał o oknach przesuwanych w górę, a nie zwykłych, takich jak w prawie każdym domu. Najpierw zajrzał, czy dziewczyna śpi, a następnie uśmiechnął się lekko na widok Cat w jego bluzie. Szczerze się uśmiechnął. Znowu. Przy niej.
  Podciągnął się na rękach i zwinnie przełożył jedną nogę przez szeroki parapet, a następnie drugą. Przeklął w duchu jego ciasne, czarne dżinsy. Otrzepał ręce z niewidzialnego kurzu, aby następnie zamknąć za sobą okno i podejść bliżej łóżka Cat. Delikatnie, tak aby się nie przestraszyła dotknął jej policzka. W zasadzie ten gest wydawał mu się tak intymny, że natychmiast zabrał rękę. Potrząsnął lekko ramieniem czerwonowłosej, po czym zmrużył oczy, gdy dziewczyna wtuliła się w jego dłoń. Jego oczy zabłysły, a oddech stał się urywany, jak po zrobieniu serii przysiadów. Pogładził kciukiem jej delikatną jak aksamit skórę.
- Obudź się - powiedział cicho, wprost do jej ucha. 
  Cat zmarszczyła nos, jakby w obrzydzeniu, aby następnie uchylić jedno oko. Natychmiast zerwała się z łóżka i otworzyła usta w zdziwieniu. 
- Boże.. - złapała się za serce - ale mnie przestraszyłeś.
  Ashton spojrzał na nią, rozbawiony jej strachliwością (chociaż pewnie każdy z nas, gdyby był w tej sytuacji zachowałby się tak samo jak Cat) i po chwili uśmiechnął się do niej.
- Cześć.
- Co ty tutaj robisz? - odpowiedziała z pretensją dziewczyna, z powrotem kładąc się w łóżku, tym razem szczelnie przykrywając się kołdrą, ale tak, aby zrobić miejsce dla Ashtona. 
  Chłopak podrapał się po karku, po czym przeczesał ręką i tak już mierzwione włosy. 
Co miał jej niby odpowiedzieć?
  Zamknął oczy tak szybko, jak to było możliwe, nachylił się w stronę Cat i musnął jej wargi swoimi ustami. Nie chciał, aby w takiej chwili mu uciekła, więc chwycił za jej biodra, utrzymując ją w tym miejscu, gdzie siedziała. Ich usta.. ich usta stanowiły jedność. Pocałunki wcale nie były brutalne, ale słodkie, pełne namiętności i swobody. Cat zamknęła swoje oczy, poddając się chwili. Ashton przechylił głowę lekko w prawo i pogłębił pocałunek, powolnie wodząc swoim językiem po pełnej dolnej wardze Cat. Badał wnętrze jej buzi, niczym detektyw badający miejsce zbrodni. Czuł, że żyje. Tak bardzo tego potrzebował. Odsunęli się od siebie, a ich oddechy połączyły się w harmonii, ponieważ Ashton nie odsunął się od oniemiałej Catherine. Ich klatki piersiowe unosiły się i opadały w niemal tym samym tempie. Patrzyli sobie w oczy, nadając romantyzmu tej chwili. Powieki Ashtona się zamknęły, aby następnie otworzyć się i spojrzeć na Cat szklanymi tęczówkami, pragnącymi zrozumienia. Pojedyncza łza spłynęła po jego rozgrzanym policzku, więc czerwonowłosa szybko ją starła.
- Dlaczego.. Dlaczego płaczesz? - szepnęła, uważnie przyglądając się szarozielonym tęczówkom bruneta. Nie patrzył jej w oczy. Chyba nie potrafił. 

.....


  IDK ILE TO MA SŁÓW, ALE MAM WRAŻENIE ŻE JEST KRÓTSZY! JEST DOBRZE, BO MAM POMYSŁ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ I MUSZĘ WAM POWIEDZIEĆ, ŻE TO FF PLANUJĘ NA 3 CZĘŚĆI!

EJ, CHCIAŁABYM WIĘCEJ KOMENTARZY, CZY TO NIE BĘDZIE GŁUPIE, GDY BĘDĘ ROBIĆ "4 komentarze = następny rozdział)?

ALBO NIE!

CZYTASZ KOMENTUJESZ, OKEJ? SERIO, TO BARDZO POMAGA. BARDZO, BARDZO, BARDZO.

wtorek, 2 czerwca 2015

4. Rzadko się uśmiechał.. Co było tego powodem?

- Um.. Dziękuję? - Cat szła z Ashtonem ramie w ramie, nie przejmując się zbytnio tym, że zostawiła swoją przyjaciółkę w domu i kompletnie nie wiedziała, która jest godzina. Może tak naprawdę nie chciała tego wiedzieć?
- To było pytanie, czy stwierdzenie? - spytał się chłopak, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
- Wiesz, że palenie szkodzi zdrowiu? - Cat zbagatelizowała jego kąśliwą uwagę, po czym zmarszczyła nos w obrzydzeniu.
- Sherlocku - Ashton spojrzał wymownie na czerwonowłosą, po czym wsadził sobie do ust papierosa i zapalił go. Cat przyglądała się z niesmakiem chłopakowi, wypuszczając powoli powietrze na specyficzny i dość odurzający zapach tytoniu.
- Teraz jestem biernym palaczem. Dzięki Irwin - prychnęła, zabierając papierosa z pomiędzy warg chłopaka i natychmiast wyrzuciła go na chodnik - właśnie uratowałam ci trzy minuty życia.
- Dziękuję mój wybawco - Ashton ułożył ręce jak do modlitwy i z grymasem wymalowanym na twarzy wyjął telefon i sprawdzał coś na nim, a Cat szła, czując się nieco niezręcznie.
- Więc.. Jak tam z przyjaciółką? - spytał się, chowając telefon z powrotem do kieszeni - chcesz ją przeprosić?
- Tak, tak jasne - dziewczyna błądziła myślami, wreszcie podnosząc wzrok ze swoich butów w przestrzeń przed nimi.
  Dostrzegła sklepy, powoli otwierające się i bardzo dużo drzew. Nigdy wcześniej nie chodziła na spacery i to był błąd. Widać nie tylko Ashtonowi są one potrzebne. W zasadzie nie miała pojęcia, że w Sydney rośnie tyle pięknych okazów drzew i ogólnie roślin.
- Opowiedz mi coś o sobie - powiedziała nagle, całkowicie skupiając się na twarzy chłopaka, idącego po jej lewej stronie. Zerknęła na jego policzki, w których raz widziała małe dołeczki. Rzadko się uśmiechał.. Co było tego powodem?
- Co chcesz wiedzieć konkretnie? - chłopak posłał jej pytające spojrzenie,  po czym wrócił do wgapiania się w niebo.
- Sama nie wiem. Jaki jest twój ulubiony kolor?
- Naprawdę mając taką szansę na spytanie mnie o cokolwiek ty chcesz wiedzieć, jaki jest mój ulubiony kolor? - Ashton zaśmiał się krótko - sądzę, że czarny.
- Kto by się spodziewał - prychnęła Cat i opatuliła się bluzą.
- Lubię pisać piosenki - powiedział, spoglądając na twarz dziewczyny. Musiał pochylać głowę, gdyż Cat była od niego o co najmniej kilkanaście centymetrów niższa.
- O czym piszesz piosenki? - zaciekawiła się.
- Różne rzeczy.. Sam nie wiem.
- A grasz na jakiś instrumentach?
- Um.. Tak. Od dziecka gram na perkusji, ale obecnie większość czasu spędzam przy gitarze - odparł, drapiąc się po brodzie - a co z tobą? Jakie jest twoje hobby?
- Lubię czytać. Jak już wiesz - Cat zaśmiała się - czasem rysuję, ale to rzadko. Większość czasu spędzam na czytaniu fanfiction.
- Nadal nie mam pojęcia, co to jest - Ashton uśmiechnął się.
- Wpisz sobie w wyszukiwarkę, na pewno znajdziesz jakąś definicję.
- A co jeżeli chcę, abyś ty mi wytłumaczyła? - droczył się, dyskretnie zerkając na usta dziewczyny.
- Chcieć nie znaczy móc - wzruszyła ramionami - zawsze chciałam umieć grać na gitarze - wyznała, poprawiając jedną ręką włosy, spadające na jej oczy.
- Może kiedyś cię nauczę.
- Um.. trzymam cię za słowo? - bardziej zapytała niż stwierdziła, po czym uszczypnęła go przyjacielsko w ramię.
- Czyżbyś znowu nie była pewna, czy mnie pytasz czy odpowiadasz? - zerknął na oczy dziewczyny wymownie, po czym znowu wyjął telefon - chyba muszę już wracać.
  Cat posmutniała, ponieważ powrót Ashtona do domu oznaczał również jej powrót, a w tej chwili nie bardzo tego chciała.
- Okej - powiedziała, uśmiechając się. Nie chciała dać dla Ashtona tej satysfakcji, że choćby w małym stopniu pasuje jej obecność chłopaka.
- Wiesz jak dotrzeć do domu? - Ashton przystanął, uśmiechając się.
- Nie żartuj ze mnie - udała obrażoną - do lekcji gitary!
- Zatem do lekcji gitary! - Ashton odszedł, zostawiając dziewczynę w jego za dużej bluzie, owiniętą zapachem tytoniu, który cóż. Nie wyparował z ubrania chłopaka.
  Cat stała przez chwilę w milczeniu, przypatrując się swoim butom, gdy nagle.. Tak niespodziewanie.. Do jej głowy wpadł pewien pomysł. Może głupi, dziecinny pomysł. Wcale nieprzemyślany, jednak pragnęła go zrealizować. Sama nie miała pojęcia dlaczego, ale jej ciekawość nie pozwalała jej na uśpienie tej idei.
  Czym prędzej skierowała się tą samą drogą co Ashton przed kilkoma minutami i biegnąc, karciła się w myślach. Potykała się o własne nogi, jej czerwone włosy wpadały jej do oczu, bluza spadała z ramion, a gardło piekło ją niemiłosiernie. Jednak nie poddawała się. Czy ciekawość była aż tak silna?
  Wreszcie spostrzegła postawną sylwetkę Ashtona. Jego ręce, utkwione teraz były w kieszeniach bluzy, a nogi kopały jakiś kamyk. Cat schowała się za najbliższym drzewem, po czym widząc, iż Ashton nie odwraca się w jej stronę, szybko przebiegła i oparła się o płot, znajdujący się po jej prawej stronie.
  Jej serce, na pewno było słychać na kilometr lub więcej. Swoim szybkim oddechem mogłaby przewrócić słonia. Niestety, słaba kondycja miała to do siebie.
  Dziewczyna rozejrzała się podejrzliwie, po czym po cichu, tak aby chłopak jej nie słyszał, szła za nim. Krok w krok. Co chwilę chowała się za słup lub drzewo, tak dla pewności. Pomyślała, że Ashton nie pogniewa się za jej zachowanie. Chyba. Właściwie to nie miała pojęcia, czy z ciekawości, chce zobaczyć dom Ashtona, czy dlatego, że on także znał jej miejsce zamieszkania. Jednak, czy to było ważne?

.....

  Brunet już od kilkunastu minut czuł się obserwowany. Z natury by to zbagatelizował, jednak jego wewnętrzne "ja" kazało mu spojrzeć przez ramię, kto tak uporczywie go śledzi. Skierował swój wzrok najpierw w górę, aby nie wzbudzić podejrzeń, dopiero później zerknął w prawo. Uśmiechnął się, szczerze się uśmiechnął widząc postać. Czerwonowłosą dziewczynę z zaróżowionymi od biegu policzkami, w za dużej bluzie (jego ulubionej bluzie), myślącą że jej nie widzi.
  Postanowił, że również zagra w jej grę. Z cwanym uśmieszkiem, skręcił w lewo. Dobrze znał to osiedle, w końcu tutaj się wychował. Szedł wolno, śmiejąc się po cichu z niczego nieświadomej Cat. Wciąż czując na sobie wzrok Cat, zobaczył znajomą kamienicę i przyśpieszył nieco kroku. Wszedł w ślepą uliczkę i natychmiast się odwrócił.
- Catherino, Cathrerino, Catherino - zacmokał w powietrzu. Czuł, że się cieszy.. Nie wiadomo dlaczego, ale się cieszy.
  Dziewczyna najpierw otworzyła usta, a później jej oczy wyglądały, jakby wyszły z orbit. Podrapała się nerwowo po czole (jej specyficzny ruch, gdy była zdenerwowała), po czym przygryzła wargę, ssąc ją gorączkowo. Przeanalizowała sytuację, a której się znajdowała i chcąc, nie chcąc musiała przeprosić. Mimo tego, że tak bardzo nie lubiła przepraszać.
- Um.. Ja tak jakby przepraszam? - wyjąkała, opuszczając głowę.
- Nic nie szkodzi. Po prostu, skąd możesz wiedzieć, czy nie jestem jakimś zabójcą i nie wykorzystałbym tej sytuacji, aby się udusić? - dziewczyna momentalnie podniosła oczy. Przerażone oczy - spokojnie, nie jestem zabójcą.
  Patrzyła przez chwilę na Ashtona, nie rozumiejąc, dlaczego nie nakrzyczał na nią, gdy ją zobaczył lub czemu po prostu się nie odwrócił i oszczędził tego teatrzyku. Przekręciła głowę w lewo, a Ashton w tej chwili pomyślał, że wygląda jak mały kotek z czerwoną sierścią. Skarcił się za takie porównanie, ale cóż.. Lepszego nie umiał wymyślić. Podszedł bliżej niej i nachylił się nad jej uchem.
- Wracamy zatem? - szepnął, a jego gorące wargi spotkały się na sekundę lub dwie z płatkiem ucha dziewczyny. Ona, jakby skrępowana jego śmiałym gestem wzdrygnęła się, po czym potakująco pokręciła głową.
- Tak - odpowiedziała, po krótkiej chwili, odwróciła się na pięcie i wyszła z ciemnej ślepej uliczki.
  Ashton zaśmiał się cicho z reakcji jego nowej znajomej. Czy tak mógł ją nazywać? No, bo przecież w końcu prawie się nie znali. Jednak musiał przyznać. Zdecydowanie niska, czerwonowłosa Cat budziła w nim zaufanie i nie chciał, aby straciła je w jego oczach. Miał nadzieję, że tak się nie stanie.

.....

  Chłopak usiadł przy swoim biurku i zabrał się za lekcje z biologii. Nie mógł się skupić i nie miał pojęcia czy to przez postać stojącą mu przed oczami, gdy tylko je zamknie, czy przez otwarte okno, za którym była ulica. Zdecydowanie ten drugi powód wymyślił na poczekaniu. Z impetem zamknął zeszyt i odchylił głowę o skórzany zagłówek fotela. Czarnego. Zaśmiał się krótko. Tak, zdecydowanie jego ulubionym kolorem był czarny. W swojej sypialni posiadał nawet ściany tego koloru. Jedynymi rzeczami były: łóżko (czerwono-czarne), dywan (biały), gitara (brązowa) plakaty na ścianach i pozostałe rzeczy, takie jak książki czy ubrania. Jego pokój raczej przypominał norę niż jakiekolwiek pomieszczenie do użytku.
  Wypuścił wolno powietrze, po czym przesiadł się z krzesła, stojącego w rogu pokoju, na łóżko. Wziął gitarę i swój zeszyt z pod łóżka, po czym usiadł po turecku i spojrzał z iskierkami w oczach na szarą okładkę notatnika. Przechylił głowę najpierw w prawo, później w lewo, przypominając sobie wszystkie piosenki, które dotychczas stworzył. Jeździł opuszkami palców po pierwszej kartce i uśmiechał się sam do siebie. Ten zeszyt był formą pamiętnika, tylko że z piosenkami. Gdy miał zły dzień (a takie zdarzały się dosyć często) po prostu otwierał go i zapisywał, co mu w duszy grało.
  Zaczął brzdękać coś na gitarze, całkowicie pochłaniając się muzyce. Niestety, jego grę przerwało głuche pukanie do drzwi. Nie chciał przerywać, ale przecież to mogło być coś ważnego.
- Wejść - odparł niemiło, ale jego wyraz twarzy zmienił się, gdy ujrzał swoją mamę. Zdziwił się, gdyż Jennifer bardzo rzadko wychodziła ze swojego pokoju. Zaniepokojony podszedł bliżej niej i spojrzał jej głęboko w oczy - czy coś się stało?
  Kobieta wytarła spocone ręce o przetarte na kolanach dżinsy i wypuściła z płuc powietrze. Jej oczy wydawały się dla Ashtona mniej zapłakane, jakby.. jakby bardziej szczęśliwe. Przytulił swoją mamę i oparł brodę o jej głowę, a Jennifer zaciągnęła się jego zapachem. Był dużo wyższy od niej, dlatego musiał ugiąć nogi.
- Mamo.. - wyszeptał, całując ją we włosy.
- Wybaczam ci.. - powiedziała Jennifer, aby następnie musnąć ustami policzek syna i wyjść z pokoju.
  To.. To jakby nieprawdopodobne..

.....

  Ashton siedział przy sklepie, w zaułku. Zresztą, jak zwykle. Opierał się plecami o ścianę i nucił pod nosem jedną z piosenek AC/DC. Jego włosy były mokre, od rannego prysznica. Stopy chłopaka uderzały rytmicznie w beton. Był niezwykle ciepły, wrześniowy dzień. Konkretnie 29 września. Tak, to ten dzień. Ashton wstał szybko, przypominając sobie o rocznicy. Słońce grzało niemiłosiernie. "Tak jak tamtego dnia" pomyślał brunet, po czym szybko pobiegł na cmentarz. 
  Szedł, uważnie przypatrując się wszelkim nagrobkom i pomnikom. To wszystko było tak przytłaczające.. Takie bez życia. W końcu, to cmentarz i bądź, co bądź nie ma tutaj życia. Stanął na chwilę, widząc znajomą postać. Jego.. Jego babcia? Uśmiechnięta staruszka opierała się o drewnianą laskę, jedząc jabłko. Jej siwe, kręcone włosy teraz, upięte były w koka, a sylwetka nieco się wyprostowała. Kobieta była ubrana w różową garsonkę i białe pantofle, takie jak noszą babcie. Zachęciła chłopaka gestem ręki, aby podszedł bliżej niej i nadal uśmiechnięta wskazała ręką na ludzi. Na rodzinę Ashtona. Wszyscy, ubrani na biało jedli jabłka i uśmiechali się do niego przyjaźnie. Po chwili chłopak poczuł na swoim ramieniu jakiś ciężar. Odwrócił się i zobaczył swojego ojca.. Jego oczy krwawiły, tak jak każda część jego opalonego ciała. Mężczyzna ostatnie czym powiedział były tylko cztery słowa "To nie twoja wina". 
  Andrew zniknął, zostawiając po sobie kałużę krwi. Jego własnej krwi. Ashton odwrócił się i nie zobaczył już swojej rodziny. Widział przeraźliwie dużo wilków, głodnych jego ciała wilków. Chciał uciec, ale jego nogi nie pozwoliły mu na to..

.....

- Przepraszam tato, ale muszę już iść - powiedziała Cat, wkładając miskę po płatkach do zlewu. Wytarła ręce o ścierkę i uśmiechnęła się do ojca przyjaźnie. 
  Po tym, jak wróciła do domu poczucie winy zżerało ją od środka. Wiedziała, iż wina leży po obu stronach i jej zdaniem Trish powinna przeprosić pierwsza, czego oczywiście nie zrobiła. Cat nie lubiła się kłócić, a szczególnie z osobami, które kocha. Postanowiła, że pogodzi się ze swoją przyjaciółką w szkole. Roger (jej tato) wrócił wieczorem, dlatego prawdopodobnie jeszcze się nie zadomowił.
- Jasne, nie spóźnij się kruszynko - odparł, również wstając zza stołu.
- Tato, twoja pidżama chyba jest już do wyrzucenia - czerwonowłosa zaśmiała się, lustrując spodnie w dinozaury i koszulkę z nadrukiem Angry Birds. Roger uśmiechnął się, a w kącikach jego oczu powstały drobne kurze łapki, spowodowane tymi czterdziestoma latami. 
  Cat poszła szybko do swojego pokoju i spoglądając kątem oka na zegarek, stwierdziła, że musi się bardzo spieszyć, aby zdążyć na pierwszą lekcję. Ubrała świeżą bieliznę, po czym wsunęła na swoje nogi białe spodnie. Jej ramiona okryły się czarnym sweterkiem, a na stopy standardowo włożyła czarne vansy. Uważała, że to najwygodniejsze buty na calutkim świecie.
  Wyszła z domu, w biegu chwytając za plecak i pobiegła na przystanek. W końcu, kto chciałby się spóźnić na zajęcia artystyczne z jej ulubioną nauczycielką?

.....

- Jesteś pewna, że ta wycieczka jest do Paryża, a nie do Rzymu? - Brian stanął obok Cat, która przyglądała się gazetce szkolnej. Przyjaciele skończyli już lekcje i właśnie wybierali się do pobliskiej kawiarni. 
- Tak, całkowicie - mruknęła Cat, zaabsorbowana pracami jej starszych kolegów. Często myślała o powrocie do malowanie, ale chyba brakowało jej wiary w siebie. Tak jej się wydawało. 
- Chodźmy już, jestem strasznie głodny - Brian całkowicie próbował zwrócić uwagę brązowookiej na sobie, jednak cóż.. Słabo mu to wychodziło. Wreszcie złapał za rękę dziewczyny i ta, chcąc nie chcąc, została wyciągnięta przed szkołę i przywitana palącym słońcem.
- Nie mogłeś powiedzieć, że chcesz wyjść, czy coś? - zapytała niemiło i nie patrząc w tył, podeszła kilka kroków, tym samym odbijając się od kogoś. Natychmiast odwróciła wzrok i napotkała rozbawionego, niezwykle wysokiego blondyna. Niebieskie oczy, piękny uśmiech. Przez parę sekund wpatrywała się w niego jak urzeczona. Dopiero Brian, odchrząkając i posyłając jej wymowne spojrzenie, przywołał ją na ziemię.
- To ja zaczekam na ciebie na chodniku - powiedział i szybko odszedł, aby z ukrycia przypatrywać się swojej przyjaciółce i jak to on ujął w myślach "temu ciachu".
- Um.. Przepraszam - odrzekła speszona Cat i spuściła wzrok na swoje buty. Wiedziała, że chłopak się jej przygląda, a zazwyczaj przeszkadzało jej to i cóż.. Krępowało.
- Jestem Luke - przedstawił się i wystawił rękę w jej kierunku. Czerwonowłosa natychmiast ją uścisnęła i potrząsnęła lekko - a twoje imię? - blondyn zaśmiał się, a jego oczy zaświeciły wesoło.
- Cat, nazywam się Cat.
- W takim razie Cat, co sądzisz o tym, że właśnie zapraszam cię na kawę? - spytał chłopak, uśmiechając się szeroko. Brązowooka ponowiła jego gest i nieśmiało spoglądając w jego tęczówki odpowiedziała, że się zgadza.
- Możesz do mnie zadzwonić - rzekła tak cicho, że prawdopodobnie tylko oni to słyszeli.
  Cóż. Może i Cat nie była fanką randek w ciemno. W końcu sama nie miała pojęcia, kim tak naprawdę jest Luke, jednak jego uroda i urok osobisty odciągały ją od tej myśli. Zdecydowanie wydał się jej najbardziej uroczym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek poznała.

.....



Idk, ale jakieś same nudne te rozdziały. Zapraszam na stronę "Ich historia.." tam możecie zobaczyć zwiastun do Uncertainty Destroys!
Buziaki xxx