wtorek, 19 maja 2015

2. Kłócili się, jak starzy znajomi, tak naprawdę widząc się drugi raz w życiu.

- Do zobaczenia! - krzyknął Luke Hemmings, najlepszy przyjaciel Ashtona.
  Ashton właśnie kończył lekcje w swojej szkole i z niezadowoleniem, wymalowanym na twarzy odmachał blondynowi na pożegnanie, po czym nic już nie mówiąc, opuścił budynek szkolny. Cieszył się, że kończy już swoją edukację. Właściwie, jaki normalny nastolatek by się nie cieszył?  Mimo swojego usposobienia do aroganckich komentarzy i kontrowersyjnego wyglądu miał całkiem dobre stopnie. No tak, bo przecież "pozory mylą". Kończył trzeci rok nauki w college'u w Sydney. Owszem, dobrze się uczył, ale nie miał aż tak wygórowanych ambicji. Wolał zostać w domu, zaopiekować się mamą niż uczyć się gdzieś na drugim końcu świata.
  Wyszedł z posesji szkolnej i nie obracając się w tył, ruszył w lewą stronę. Szedł na piechotę, chociaż miał do domu pół godziny drogi autobusem, on i tak wolał iść. Niezależnie od tego, że posiadał motor i swój samochód, o czym normalny chłopak w jego wieku mógłby pomarzyć, on chodził spacerem, w swoim tempie. Tylko jemu znany jest powód..  Włożył w uszy słuchawki i (jak zwykle zresztą) nacisnął na pierwszą, lepszą playlistę na ekranie swojego telefonu. Naciągnął kaptur czerwonawej bluzy na swoje kędzierzawe  włosy. Ruszył przed siebie, patrząc tępawym wzrokiem w przestrzeń przed nim. Wyglądał przerażająco od strony przechodniów, patrzących na niego z dezaprobatą, jednak nie obchodziło go to. Nic go nie obchodziło. Oczywiście poza jego mamą i przyjaciółmi. Miał trzech prawdziwych przyjaciół. O tak, ci ludzie byli godni nazywać się przyjaciółmi Ashtona Irwina. Chłopak nie ufał każdemu, a nawet można rzec, że praktycznie nikomu.
  Idąc nie uśmiechał się, nie rozglądał na boki, nie miał rąk w kieszeniach jego czarnych spodni, właściwie wydawał się pusty w środku. Jak zawsze..  Ashton nie był zły, nie był samotny czy zdruzgotany. On był smutny. Ot, tak po prostu smutny. Wiecznie smutny. Najgorsze w tym wszystkim było to, że on sam nie chciał przestać być smutnym. To już swego rodzaju rutyna. Dlaczego? Sam nie wiedział, w pewnym sensie, życie i trudna przeszłość trochę go zmusiło do ukrywania swoich emocji, tym samym przybierając maskę smutku. Może tak musiało być? Nie wiadomo.


.....

  Ashton stał przed swoim ogromnym domem, a raczej rezydencją, willą, jak kto woli. Żółtawe ściany mieszkania z pewnością zostały pomalowane dobrą farbą, ponieważ po tylu latach, nadal nieźle się trzymały. Ceglany mur odgradzał willę od codziennego hałasu i ulicy, co Ashton uważał za duży plus. Ogrodem zajmowali się ogrodnicy z najwyższej półki, zapewne dlatego wyglądał tak widowiskowo.

  Większość z was zapewne powiedziałoby (lub przynajmniej pomyślało) "dlaczego on jest taki smutny i wiecznie niezadowolony, skoro ma taką chatę?". Tak, to prawda. Sama nie jestem w stanie tego zrozumieć, aczkolwiek pieniądze szczęścia nie dają. Ashton chętnie by się z wami zamienił na drobny domek z uroczym ogródkiem i małym tarasem. Naprawdę. Nie osądzajcie po tak błahych sprawach, jeżeli też nie chcecie być osądzani.
  Bruneta trochę przytłaczały te kolorowe kwiatki, basen, ci wszyscy kucharze i sprzątaczki. Jak za czasów średniowiecza.
  Rozejrzał się na boki, po czym zgniótł papierosa nogą i wyrzucił go za siebie. Głupi nałóg. Wyjął z uszu słuchawki i schował je do jednej z kieszeni czarnego plecaka. Wszedł przez białe, drewniane drzwi do holu i od razu został przywitany przez kolejną dawkę kolorów, tym razem zieleni. Szmaragdowe ściany, idealnie dopasowane do nich mahoniowe meble nie specjalnie zachwycały chłopaka. Kogo my tu oszukujemy. Nic go nie zachwycało już od ponad miesiąca. Był obojętny na wszytko. Nie żeby kiedyś taki nie był. Jego apatia po prostu się powiększyła.
  Wszedł po schodach, do pokoju swojej matki i cicho zapukał. Nie usłyszał odpowiedzi, zresztą, jak zawsze. Jennifer leżała na łóżku, pośród białych poduszek, w ręce trzymała swoją ulubioną książkę. Ashton zauważył, że dosyć często czyta to samo. Jej kruczoczarne włosy bardzo kontrastowały z perłową kołdrą. W pomieszczeniu było zimniej, niż we wszystkich innych pokojach, przez otwarte drzwi balkonowe. Jasna firanka powiewała dzięki wiatrowi. Storczyki, porozstawiane na parapecie właśnie rozkwitały.
- Zrobić ci coś do jedzenia? - zapytał, łudząc się, że usłyszy odpowiedź. Został obdarzony spojrzeniem szarozielonych tęczówek (identycznych, jak jego) znad okularów korekcyjnych. Chłopak westchnął, po czym zamknął delikatnie drzwi i podszedł do łóżka mamy - mogę zamówić pizzę, czy sam coś zrobić - nadal nic. Położył się obok niej i lekko objął ją ramieniem, a Jennifer natychmiast wtuliła się w jego bok.
- Dlaczego mi to robisz? - zapytał, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Wytarł ją natychmiast, po czym przytulił się mocniej do mamy - wrócę, gdy będziesz spała - wyznał i wstał. Musiał być twardy. Jak przystało na głowę rodziny. 

  Mimo tego, że było już ciemno, a zegar wskazywał dosyć późną godzinę i tak postanowił iść na spacer.
  Nie patrząc już więcej w przepełnione miłością oczy Jennifer, wyszedł z pokoju, a następnie zamknął cicho drzwi, tak aby nie przeszkadzać czytającej mamie. Zszedł schodami na dół i wyszedł z domu. Wiedział, gdzie ma iść. Spacery zostały stworzone dla niego, a przynajmniej tak sobie mówił. Chodził, własnymi ścieżkami, nikt nic do niego nie mówił, mógł w spokoju słuchać muzyki. Był trochę jak kot. Taki szary, niedający się oswoić.
  Włożył czarne słuchawki w uszy, po czym włączył już z pełną świadomością pewną playlistę. Nikt, absolutnie nikt nie znał utworów, znajdujących się na niej. Ashton nie był wylewny, ale miał ku temu powody.
  Gdy ujrzał znane mu miejsce, skręcił w lewo, w dróżkę między zielonymi drzewami. Pachniało tam skoszoną trawą, a kopce kreta widać było na odległość kilkunastu metrów. Spoglądając na miejsce z zachwytem przeszedł przez mały płot, zapewne oddzielający czyjeś posesje, po czym skierował się w chude przejście, między dwoma, starymi budynkami. Tam też przystanął na chwilę, aby zapiąć bluzę i znowu, powolnym krokiem, ruszył przed siebie. Szedł zgarbiony, jak to miał w zwyczaju. Co chwilę kopał kamyk, który napatoczył się na jego drogę. Myślał. O tak, dużo myślał. W pewnym sensie myślenie, to było jego małe hobby.
  Nagle, chłopak przystanął na chwilę. Usłyszał czyjeś głosy. Nie był pewny, ale chyba dziewczęce głosy. Lub jakiś chłopaków, którzy nie przeszli jeszcze mutacji. 

  Nikt, nigdy tędy nie chodził, więc nie małe było jego zdziwienie, gdy zobaczył w oddali dwie sylwetki. Jedną-wysoką, bardzo szczupłą i drugą-niską i równie chudą. Zmrużył oczy. Ashton mimo swojego słabego wzroku nie nosił okularów, ponieważ uważał, że nie wygląda w nich za korzystnie. Wyjrzał zza ściany i tak, aby dwie dziewczyny go nie spostrzegły, podszedł bliżej. Zaśmiał się drwiąco pod nosem, widząc czerwonowłosą, niziutką osóbkę, która to wczoraj chciała mu "pomóc". Postanowił, że podejdzie do niej. Może się nie martwił, ale na pewno nie mógł zostawić dwóch, młodych, zagubionych dziewczyn na pastwę losu.
- I co my teraz zrobimy? - usłyszał delikatny, melodyjny głos czerwonowłosej.
- Może pójdziemy w końcu na te lody - warknęła druga postać, a Ashton nie mogąc pohamować swojego rozbawienia, zaśmiał się głośno. Wiedział, że w ten sposób dwie dziewczyny dowiedzą się o jego drobnych podsłuchach, ale jakoś nie obchodziło go to.
  Natychmiast jedna głowa odwróciła się w jego kierunku i wykrzywiła twarz w zdziwieniu. Chłopak ponownie zachichotał, tym razem pod nosem i podszedł do czerwonowłosej.
- Pomóc ci? - przedrzeźniał ją. Dziewczyna poczerwieniała lekko ze złości, po czym spojrzała na niego gniewnie. Mimo tego, że Ashton zwykle nie rozmawiał z nikim, ją chciał lepiej poznać. A przynajmniej dowiedzieć się, dlaczego do niego podeszła, wtedy przy sklepie. Stwierdził, że była urocza, wywracając gniewnie oczami i marszcząc jej drobny nosek. A musicie wiedzieć, że Ashton nigdy nie nazywał innych uroczymi.
- Nie, dziękuję - wycedziła przez zęby - Trish! Chodźmy z tąd! - burknęła do brunetki, która nie zachowywała się normalnie. Chłopak od razu wiedział, że była pijana. Właściwie to śmieszyła go ta sytuacja, ponieważ czerwonowłosa naprawdę potrzebowała pomocy, a przez swoją dumę nie mogła się do tego przyznać.
- Daj spokój - powiedział z przekąsem Ashton - pomogę ci.
- On nam pomoże! - krzyknęła przyjaciółka czerwonowłosej, po czym pobiegła do chłopaka i zawisła mu na szyi - masz urocze włoski.
- Tak, dzięki? - Ashton niepewnie zdjął z siebie ręce brunetki i popatrzył na złą dziewczynę, stojącą niedaleko niego - to jak?
- Jutro zabiję Trish - szepnęła sama do siebie czerwonowłosa, po czym wzdychając, podeszła bliżej Ashtona - Jestem Cat.
- Super - chłopak wywrócił oczami, za co został obdarzony zimnym spojrzeniem brązowookiej - a ja Ashton.
- To powiesz mi, jak się dostać um.. - dziewczyna zacięła się - do tego sklepu, w którym my.. się spotkaliśmy?
- Co dostanę w zamian? - chłopak uśmiechnął się cwanie, lustrując czerwonowłosą swoimi oczami. Dziewczyna zmarszczyła brwi, po czym podeszła bliżej niego, równocześnie patrząc na brunetkę, aby czegoś sobie nie zrobiła - żartuję. Więc, jak nazywa się twoja pijana koleżanka?
- Patricia, ale wszyscy mówią do niej Trish - powiedziała Cat, biorąc za rękę Trish i nakładając jej swoją cienką bluzę.
  Ashton lustrował wzrokiem czerwonowłosą. Nie, nie patrzył na jej piersi, idealnie podkreślone przez białą bokserkę. Nie zerkał na jej pupę, odzianą wyłącznie w dżinsowe szorty. Nie oblizywał warg, wymyślając coraz to ciekawsze scenariusze. Za to zauważył jej długie rzęsy, okalające duże, brązowe oczy. Jej malutki, zmarszczony nosek, współgrający z jej drobną sylwetką. Jej pełne usta, mieniące się w świetle latarni od pomadki, którą zapewne wcześniej na nie nałożyła. Jej drobne, muśnięte słońcem ramiona, na których teraz widać było gęsią skórkę.
- Idziemy? - zapytała, przerywając ciszę. Niezręczną, a może i nie niezręczną.
  Brunet jeszcze chwilę patrzył w przestrzeń, ale później delikatnie, prawie niezauważalnie skinął głową.
- Może tędy, przez park - wskazał drogę, po czym przeszedł przez wąskie przejście do głównej alei parku. Wziął pod rękę Trish, ledwie trzymającą się na nogach i wolno wypuścił z płuc powietrze.
  W rzeczywistości była krótsza droga do sklepu,w którym Ashton pierwszy raz spotkał Cat, jednak po rozpatrzeniu wszystkich możliwości, chciał chociaż przez te dodatkowe piętnaście minut dłużej poprzyglądać się dziewczynie.
- Twoje imię jest takie... - zatrzymał się na chwilę, szukając odpowiedniego głowa - inne.. w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście. Chodzi mi o to, że rodzice nie dają swoim dzieciom na imię "kot".
- Widzisz, bywa - odparła kąśliwie Cat, kopiąc kamyk.
- Powiedz mi swoje pełne imię.
- Nie sądzę, aby takowa informacja była ci do czegoś potrzebna - mruknęła, zerkając na Ashtona z ukosa - no chyba, że się mylę.
- Nawet jeżeli chciałbym teraz powiedzieć ci, że mogłabyś mi "pomóc" - chłopak zrobił cudzysłów w powietrzu, po czym zaśmiał się krótko - to twoja duma by ci na to nie pozwalała.
  Cat szła odrobinę wolniej, analizując słowa jej rozmówcy.
- Masz rację - odparła nagle - przepraszam.
- Nic nie szkodzi - chłopak wzruszył ramionami, poprawiając Trish, wiszącą na jego ramieniu.
  Cat dała sobie spokój utrzymywaniem brunetki, ponieważ dobrze wiedziała, że cały jej ciężar leży po stronie Ashtona.
- Dać ci moją bluzę? - spytał uprzejmie chłopak, sam siebie zadziwiając. Doskonale wiedział, że Cat jest zimno, ale głupio było mu ot tak, zarzucić jej swoją bluzę na ramiona.
- Nie, dziękuję - powiedziała stanowczo, a jej policzki oblał rumieniec - lub może..
  Chłopak nie czekał na jej koniec zdania. Przystaną na chwilę, prosząc aby potrzymała (chyba śpiącą) brunetkę, po czym zdjął z siebie czerwonawy, ciepły materiał, tym samym ukazując jego ciało, pokryte tuszem. Cat wpatrywała się w nie, jak zaczarowana. Chłonęła każdy najmniejszy rysunek, każdy napis, każdą cyfrę. Urzeczona tatuażami Ashtona, szerzej tworzyła oczy. Chłopak nie mógł nie powiedzieć, iż to mu nie schlebiało. Zdecydowanie podobał mu się widok takiej brązowookiej.
- Podobają ci się? - zapytał z delikatnym, niemal niezauważalnym uśmiechem.
- Um.. - policzki dziewczyny ponownie pokryły się rumieńcem, a ona sama spuściła wzrok na swoje trampki. Ashton założył jej swoją bluzę, po czym wziął od niej jej przyjaciółkę i ruszyli w dalszą drogę. 
Szli w ciszy, przysłuchując się głośnemu oddechowi Trish i szumowi wiatru. Cat wydała się dla Ashtona nieobecna. Była ciałem, ale duchem dryfowała po nieznanym dla niego oceanie myśli. Zabawne, że nie widział, iż sam często tak odpływa, zostawiając swoich przyjaciół na ziemi.
- Po co zrobiłeś sobie tyle tatuaży? - zapytała nagle dziewczyna, przewracając głowę w lewo, tak aby patrzeć w oczy dla chłopaka.
- Czy zawsze musimy mieć powód? - brunet przeczesał włosy wolną ręką, po czym z grymasem na twarzy wziął śpiącą przyjaciółkę Cat na ręce i odetchnął - otóż nie.
- Jednak uważam, że do tatuaży trzeba mieć powód - prychnęła Cat - w końcu te bazgroły będą z tobą całe życie. Aż do śmierci - podkreśliła.
- Zawsze można zamieć czaszkę na kwiatek - Ashton uniósł niezauważalnie kącik ust - gdzie byłyście? Nie wyglądasz mi na osobę lubiącą imprezy.
- Pozory mylą - burknęła - jednak masz rację. to Trish mnie wyciągnęła, miał być wieczór filmowy - Cat spojrzała z żalem na swoją niczego nieświadomą przyjaciółkę.
- W takim razie dlaczego zgodziłaś się na to? Nie mogła iść sama, czy coś?
- Jaką byłabym przyjaciółką, gdybym zostawiła ją sama? - spytała, lustrując tęczówki Ashtona - widzisz.
- Fakt, przyjaźń wymaga wielu wyrzeczeń - chłopak spoważniał - właściwie może nawet więcej niż miłość.
- Wierzysz w miłość? - zaciekawiła się dziewczyna, natychmiast podnosząc wzrok.
Ashton umilkł na chwilę, zastanawiając się głęboko nad pytaniem swojej nowej znajomej. Właściwie sam nie wiedział. Jeszcze nigdy się nie zakochał, więc nie może tego wiedzieć, jednak jego rodzice..
- Chyba tak - odparł niepewnie - w końcu tyle ludzi jest zakochanych.
- Może to również są pozory? - Cat podniosła wymownie brew.
- Ktoś kiedyś mi powiedział, że pozory mylą - odpowiedział jej chłopak, uśmiechając się lekko, a zirytowana Cat przewróciła oczami - chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie wierzysz w miłość?
- Może..
- Jeszcze nigdy nie spotkałem osoby, dziewczyny - poprawił się - która nie wierzyłby w miłość. Wiesz, romantyzm i te sprawy.
- Ogólnie to chciałabym, żeby kiedyś ktoś powiedział mi, że jest we mnie zakochany Kupował mi te wszystkie badziewne kwiatki, robił urodzinowe niespodzianki - zaczęła wyliczać - chociaż nie wiem, czy byłaby to miłość. W końcu słowa się nie liczą.
- Myślę, że się mylisz. Przecież gdyby ktoś kupił ci te twoje kwiatki, to już świadczyłoby o tym, że musi żywić do ciebie jakieś silne uczucie. Tak samo ze zwykłym zrobieniem śniadania czy pomocą w sprzątaniu.
- Nie jestem co do tego pewna - powiedziała, pochylając lekko głowę w prawo.
- Jakbyś się kiedyś zakochała, zapewne byś była - chłopak wzruszył ramionami, po czym uśmiechnął się do niej lekko - tak, wierzę w miłość.
- Jeżeli już jesteś taki wylewny - Cat zaśmiała się perliście - to może powiesz mi, jak masz na nazwisko?
- Tylko, jeżeli ty powiesz mi, jakie jest twoje pełne imię - Ashton podrzucił lekko Trish, aby ta nie zsunęła się z jego ramion.
- A obiecasz, że nie będziesz do mnie mówił pełnym imieniem?
- Nie.
- W takim razie też ci nie powiem, jak mam na nazwisko - powiedział z przekąsem.
- Nazywamsięcatherine - odparła szybko, po czym zamrugała kokieteryjnie rzęsami - teraz ty.
- Skoro już gramy w tę grę - chłopak dmuchnął powietrzem w swoją grzywkę aby nie szła mu do oczu - mojenazwiskotoirwin.
- Och, dobra! Jestem Catherine - czerwonowłosa wywróciła oczami, marszcząc nos w niezadowoleniu.
- Kłócili się, jak starzy znajomi, tak naprawdę widząc się drugi raz w życiu,
- Widzisz? Nie można było tak od razu? - zadrwił chłopak - jestem Ashton Irwin droga Catherino.
- Nie lubię swojego imienia, Irwin - rzekła sfrustrowana.
- Dlaczego?
- Po prostu nie lubię, okej?
- Powiedz mi dlaczego? - nalegał podnosząc lekko, prawie niezauważalnie kąciki ust. Catherine była jak mały kotek. Do czasu, gdy się go głaszcze jest miły, gdy się go zdenerwuje, pokazuje pazurki.
- Jest takie.. - zapstrykała palcami - stare? Chodzi mi o to, że często w jakiś historycznych książkach jest używane to imię.
- Przestań, mnie się podoba - brunet wzruszył ramionami - czytasz dużo książek?
- Co to? Przesłuchanie?
- Catherino, nie tym tonem - udał piskliwy głos, jakby jego nauczycielki od biologii, po czym się zaśmiał - lubisz książki, mam rację?
- Tak, znowu masz rację - przyznała Cat - książki to moje hobby. I czytanie fanfiction.
- Co to fanfiction?
- O mateńko! Nie wiesz co to fanfiction?! - krzyknęła dziewczyna, otwierając szeroko oczy - to najlepsze co może być!
- Czyli..?
- Historia, pisana przez ludzi, którzy mają ogromny talent, ale nie wydali książki. Piszą o swoim idolu, idolce i udostępniają to - wyjaśniła, uśmiechając się.
  Ashton odwzajemnił jej gest. Miło było popatrzeć na uśmiechniętą osobę. Ale tak szczerze uśmiechniętą.
- I co na przykład czytasz? - zapytał, szurając nogami po piachu.
- Jest tego dużo, nie będę ci teraz wymieniać - dziewczyna szybko spuściła wzrok - długo jeszcze? Ashton zaśmiał się. Widać było, że Catherine ma coś do ukrycia, więc szybko zmienia temat. Obserwował ludzi i znał się na ukrywaniu ich emocji, ponieważ jak na ironię, sam tak robił.
- Nie, musimy przejść jeszcze kawałek, ale nie martw się. To nie ty niesiesz jakąś wysoką, śpiącą dziewczynę, której nie znasz - mruknął, wykrzywiając usta w grymasie.
- Nie podoba ci się? - zdziwiła się Cat, posyłając w jego kierunku piorunujące spojrzenie - sądzę, że Trish jest ładna.
- Rzecz gustu, Catherino - powiedział, po czym skręcił w prawo.
  Czerwonowłosa zilustrowała miejsce, w którym się znajdują i stwierdziła, że już wiedziała, gdzie ma iść.
- Dziękuję ci Irwin - powiedziała - plątałybyśmy się do jutra.
- Odprowadzę cię pod twój dom - palnął Ashton bez zastanowienia. No tak, teraz już cię nie wycofa - oczywiście, żeby pomóc ci z twoją koleżanką.
- Um.. Okej - zgodziła się nieco zmieszana Cat, pokazując chłopakowi w jaką stronę teraz mieli iść. Role się odwróciły.
Szli dość wolnym, ciężkim krokiem. Ashton był przyzwyczajony do spacerów, jeszcze dłuższych niż ten, jednak niż ten, jednak nigdy nie niósł przez tak długo jakiejś obcej mu dziewczyny. Przez chwilę myślał, że lepiej byłoby trzymać w swoich ramionach Cat, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdził, iż to trochę dziwne i niestosowne, aby tak twierdzić. Kazał swojej podświadomości się zamknąć, chociaż jego myśli się go tak nie słuchały.
- To tutaj - powiedziała nagle Cat. Stanęli przed niewielkim domkiem, ogrodzonym płotem. Ashton od razu pomyślał o domkach ze starych filmów. Tam zwykle był mały podjazd, balkony i taras.
- Zaniosę ją do twojego pokoju - stwierdził. Może trochę przez ciekawość, może trochę przez chęć zostania jak najdłużej z czerwonowłosą. Cat otworzyła przed nim furtkę, jednak Ashton jako przykładowy dżentelmen i prawdziwy mężczyzna, zaczekał, aż ona przejdzie pierwsza. Dopiero, gdy czerwonowłosa szła przed nim mógł dostrzec, jak jego bluza na niej wisi. Całkiem zakryła jej krótkie spodenki, tym samym zwracają uwagę na jej zgrabne nogi. Tak, Ashton musiał przyznać, że miała zgrabne nogi, chociaż sam tym siebie zadziwiał. Nie lubił komplementować (nawet w myślach) dziewczyn, jeżeli chodzi o wygląd. Wolał im powiedzieć, że są mądre i zdolne niż, że mają ładne buty. Był dziwny. Sam to wiedział. Catherine otworzyła drzwi po czym nie zdejmując butów, od razu  przeszła do pokoju, znajdującego się na tym samym piętrze. Weszła przez białe drzwi i zapaliła światło. 
- Połóż ją na łóżku - instruowała, uśmiechając się lekko - jeszcze raz dziękuję Irwin.
- Nie ma sprawy Catherina, nie ma sprawy - odparł chłopak - będę już leciał, do zobaczenia! 
  Wyszedł szybko, nie zwracając uwagi na krzyki dziewczyny. Dlaczego powiedział "Do zobaczenia"? Może to było głupie i egoistyczne z jego strony, ale wiedział (nie wiadomo skąd), że Cat będzie wiedziała gdzie go znaleźć i oddać mu jego bluzę, którą rzekomo u niej zostawił. Potrzebował uśmiechu Cat, jej wesołych oczu, mimo jednej smutnej w nich iskierki. Potrzebował, chociaż sam o tym nie wiedział.

.....




Ogółem, to sądzę, że to bardzo nudny rozdział, ale co tam. Dziękuję, za te wszystkie miłe słowa. Nie sprawdzałam nic, więc przepraszam. Buziaki x

2 komentarze:

  1. NUDNY ?!? Żartujesz ?! Ten rozdział jest wspaniały !! Zresztą jak całe to ff *.* Naprawdę masz wielki talent. Dlaczego jak on się śmieje z jej imienia i mówi kot to mi sie chce śmiać ? :") a ta końcówka jest per-fect <3 już nie mogę się doczekać ich kolejnego spotkania i jestem ciekawa gdzie ono się odbędzie :** Życzę weny i czekam na next x @1Dkc5SOS

    OdpowiedzUsuń
  2. Ash to taki słodziaak 💞 Dajcie mi takiego! Nawet smutnego i depresyjnego! Przygarnę bardzo chętnie 💖
    Catherine, jak możesz nie lubić takiego dumnego i poważnego imienia 😃
    Nie był nudny - był wciągający i chcę więcej! 😊
    Czekam niecierpliwie i cieplutko ściskam
    @smallerthandot xx

    OdpowiedzUsuń