niedziela, 24 maja 2015

3. Czy byłaby aż tak zdesperowana, aby pójść do jego miejsca?

  Nazajutrz, Catherine obudziła się wcześnie. Nie wiedziała dlaczego, ale musiała przyznać, że chrapanie Trish przeszkadzało jej w nocy do tego stopnia, że przeniosła się do salonu. Cóż, jednak przeliczyła się, myśląc że kanapa była równie wygodna co jej łóżko.
  Wyjrzała przez okno i widząc słońce od razu się rozpromieniła. Wyszła z pod koca, który sobie przyniosła i rozprostowała kości, które pod wpływem nagłego ruchu, lekko strzykały. Dziewczyna wykrzywiła twarz w grymasie, po czym zgarbiona wstała i podeszła do kuchni. Tam nalała sobie wody z kranu i wypiła ją duszkiem.
- Jak dobrze - mruknęła sama do siebie i jeszcze raz napełniła szklankę, ale tym razem już nie dla siebie. Z jednej z szafek wyjęła środek przeciwbólowy, po czym poszła do swojej sypialni, aby obudzić Trish.
  Podrapała się po brzuchu, nie wiedząc co zrobić ze swoją nieprzytomną przyjaciółką. Westchnęła, po czym postanowiła najpierw odłożyć leki i wodę na szafkę, a dopiero później zająć się brunetką. Układając starannie dwie białe tabletki, nuciła pod nosem piosenkę. Miała świetny humor (mimo tego, że była zła na swoją przyjaciółkę) i sama się zastanawiała, czy to przez przyjazd jej taty, z którym była tak zżyta, czy może przez wczorajszą rozmowę z Ashtonem. Właściwie tego drugiego nie brała pod uwagę.
- Halo! Trish! Obudź się! - potrząsnęła lekko dziewczyną, ale nie widząc żadnego odzewu ze strony brunetki, zawołała jeszcze raz: - wstawaj!
  Trish poruszyła się nieco, później zakryła twarz dłońmi, aby następnie ziewnąć przeciągle.
- Co się stało? - mruknęła, po czym zmarszczyła brwi, a Cat przewróciła oczami.
- Wstawaj - warknęła i ściągnęła z niej kołdrę, aby następnie poklepać plecy przyjaciółki - spałaś wystarczająco długo. Za dziesięć minut oczekuję cię w kuchni - w tej chwili czerwonowłosa nie przejmowała się, że zachowuje się jak przewrażliwiona matka. Przykro było jej to stwierdzić, ale Trish potrzebowała dyscypliny.
  Wyszła z pokoju, specjalnie trzaskając drzwiami, aby jeszcze trochę podenerwować brunetkę. Idąc korytarzem spojrzała niepewnie w lustro, wiszące na jednej z pomarańczowych ścian i przeraziła się. Po długim marszu do swojego domu Cat od razu położyła się, czego skutkiem były włosy, sterczące na wszystkie strony. Oczywiście nie przebierała się, więc poprawiła nieco swoją białą koszulkę. Przez jej ramiona okryte bluzą przeszedł dreszcz.
- Bluzą Irwina? - zdziwiła się. No tak, mimo tego, że nic nie piła miała słabą pamięć.
  Przyglądała się jeszcze chwilę swojemu odbiciu, po czym zdjęła gumkę z nadgarstka i zaczesała na głowie coś w rodzaju koka. Zdawała się nie przejmować tym, że ma na sobie bluzę Ashtona, całkowicie nieznanego i jak najbardziej tajemniczego chłopaka, jakiego kiedykolwiek zdążyła poznać. Po głowie chodziła jej jedna myśl. Czy byłaby aż tak zdesperowana, aby pójść do jego miejsca?
  Odwróciła wzrok, po czym niezgrabnie ominęła stojącą doniczkę z palmą i skierowała się do kuchni. W zasadzie nie miała zamiaru nic przyrządzać do jedzenia. Ani sobie, ani tym bardziej Trish, na którą ciągle była zła.
  Usiadła przy stole z założonymi rękami i czekała na swoją przyjaciółkę, obmyślając słowa, które mogłaby dla niej powiedzieć. Po chwili do pomieszczenia weszła Trish, a czerwonowłosa przeraziła się na jej widok. Jej policzki były całkowicie zapadnięte, a pod oczami dziewczyny widniały pokaźne wory.
- Wyglądasz okropnie - stwierdziła i wstała, aby podać Trish kolejną szklankę wody - wzięłaś leki, które zostawiłam ci na półce?
- Tak, dzięki.
- Posłuchaj mnie teraz. Nie wiem co ci strzeliło do tego łba, że postanowiłaś upić się, wiedząc że jestem z tobą i nie wiem, jak wrócić co domu. To było całkowicie nieodpowiedzialne - rzekła, uparcie wpatrując się w oczy brunetki - zachowałaś się jak totalna egoistka.
- Przepraszam bardzo, ale wydaje mi się, że w naszym wieku nikt nie zachowuje się jak niańka. Sama mogłabyś się upić, chociaż raz porządnie zabalować, ale nie - Trish wyrzuciła ręce w powietrze - jestem idealna Catherine Windstone i nie tknę alkoholu, dopóki nie skończę czterdziestu lat!
- Wiesz co Trish? - mimo tego jak Cat chciała w tej sytuacji pozostać obojętna, tak łzy w jej oczach gromadziły się, nie dając jej możliwości zobaczenia czegokolwiek - pójdę na spacer.
  Zostawiła zdezorientowaną przyjaciółkę z poczuciem winy, wymalowanym na twarzy i założyła szybko swoje brudne, stare tenisówki i wybiegła z domu. Doskonale zdawała sobie sprawę, iż może zbyt impulsywnie odebrała sobie słowa Trish, ale brunetka doskonale wiedziała o co chodzi i perfidnie to wykorzystała. W zasadzie zawsze mogła ją uderzyć, gdy tymczasem spokojnie oznajmiła, że pójdzie się przejść.
  Cat biegła, nie zdając sobie sprawy, że jest godzina dziewiąta rano i praktycznie nikogo nie widać w ten sobotni poranek. Zwykle wszyscy śpią, a już szczególnie w dzielnicy, w której mieszka czerwonowłosa. Jej oczy piekły od nadmiaru łez, a nogi, owiane chłodnym wiaterkiem bolały z wycięczenia.
  W końcu, gdy dziewczynie zabrakło oddechu, opatuliła się szczelniej bluzą (wciąż pachnącą mieszanką papierosową i jakimiś perfumami) i przysiadła za najbliższym budynkiem, opierając się głową o jego murowaną ścianę. Gdy otarła łzy, rozejrzała się po okolicy i odetchnęła z ulgą. Wiedziała, jak się dostać do domu. Wzięła jeden, później drugi głęboki oddech, po czym już uspokojona, wstała na równe nogi i nałożyła kaptur na głowę, widząc małe kropelki deszczu.
- Jeszcze tego mi brakowało - szepnęła sama do siebie i wolnym krokiem wyszła zza budynku. Zgarbiona podniosła nieco głowę, ponieważ czuła na sobie czyjś wzrok. Niepewnie spojrzała w lewo i otworzyła usta ze zdziwieniem.
- Irwin? - wymsknęło jej się, na co chłopak uśmiechnął się półgębkiem.
- Catherine? - podszedł bliżej do czerwonowłosej i przystanął, lustrując ją wzrokiem, jak to miał w zwyczaju - fajna bluza.
- Um.. - policzki Cat natychmiast zostały oblane czerwienią, a ona sama schyliła głowę ku swoim tenisówkom - mogę ci ją oddać.
- Serio Catherine? Chcesz mi oddać moją bluzę, w której czujesz się ciepło i pasuje ci jej zapach? - Ashton spojrzał na nią złowrogo, ale widząc jej przerażone tęczówki zaśmiał się - żartowałem. Tak poważnie mam jeszcze dużo tego typu ubrań. Tylko pamiętaj, że jest moją ulubioną.
- Będę o nią dbała - Cat rozpromieniła się, nieśmiało zerkając w oczy chłopaka.
- Więc, co jest?
- Słucham?
- Co się stało, że siedzisz pod ścianą o dziewiątej w sobotę - spytał i pociągnął dziewczynę za rękaw, a czerwonowłosa uważnie mu się przyjrzała.
  Skąd do jasnej anielki Ashton wiedział, że coś nie gra? Zerknęła na niego podejrzliwie, ale nie zauważyła niczego niezwykłego. Te same długie, czarne dżinsy co wczoraj i tym razem niebieska bluza z kapturem.
- Nic - odpowiedziała szybko.
- Błagam cię, nie umiesz kłamać - prychnął Irwin, wiąż prowadząc gdzieś dziewczynę.
  Wreszcie stanęli. Naokoło nich rosły drzewa, duże dęby, których liście pochylały się w dół od nadmiaru kropli. Rosa, która do tej pory jeszcze nie zniknęła (lub deszcz) moczyła zarówno trampki Ashtona, jak i tenisówki Cat. Irwin rozejrzał się naokoło i zaciągnął się zapachem, uśmiechając się i patrząc w dal. Brązowooka nie rozumiała, dlaczego właściwie ją tu przyprowadził i dlaczego tu tak dziwnie pachnie, ale nie kwestionowała tego.
- Chodź tutaj - chłopak skinął głową w kierunku dwóch ogromnych kamyków, po czym niezdarnie na nim usiadł i poklepał miejsce obok siebie.
  Cat ponowiła czynność chłopaka, wciąż wpatrując się w niego nieco niepewnie z nutką rozdrażnienia. Nie lubiła nie mieć nad czymś kontroli i nie wiedzieć po co coś robi. To zupełnie nie w jej stylu.
- Więc.. - zatrzymała się - po co tutaj jesteśmy?
- Lubię patrzeć na twoją zdezorientowaną minę - odrzekł chłopak, a Cat szturchnęła go lekko w ramię - tutaj lepiej się rozmawia.
- Jak to lepiej? Wszędzie się rozmawia tak samo.
- Nie rozumiesz. Tutaj lepiej jest się zwierzać i znajdować rozwiązania problemów - wytłumaczył i spojrzał wreszcie na dziewczynę - więc słucham.
- Czego chcesz słuchać?
- Twojego głosu - prychnął ironicznie - Problemów?
- Bawisz się w psychologa, czy jak? - zapytała, śmiejąc się lekko.
- Czy jak? - Ashton przedrzeźniał głos czerwonowłosej, a ta przewróciła oczami - właściwie w przyszłym roku mam zamiar zdawać na psychologię.
  Cat szerzej otworzyła oczy, niedowierzając. On? Chłopak z tatuażami i dziwnymi poglądami miał zostać psychologiem? Była niemal stu procentowo pewna, iż Ashton dostawał same jedynki, nie uczył się, pił i chodził na imprezy. Skarciła siebie za tak pochopne ocenienie chłopaka.
- Nie sądziłaś, że mógłbym się dobrze uczyć? - zapytał kpiąco - nie ocenia się po wyglądzie Catherino.
- Um.. Tak jakby, przepraszam?
- Nie ma sprawy. Skoro już wiesz, że dobrze się uczę, może wreszcie powiesz mi, co cię trapi?
- Przemawiasz jak rasowy psycholog - pochwaliła go Cat i zaśmiała się.
- Catherine, dobrze wiem że unikasz tematu, a szansa na wygadanie się jest jedna na milion. Uwierz mi, wiem coś o tym - powiedział, patrząc w przestrzeń przed nimi.
- Nie masz przyjaciół? - Cat szybko zamknęła usta, za jej niestosowne i wścibskie pytanie, ale Ashton tylko się zaśmiał.
- Mam, ale o niektórych rzeczach nie rozmawia się z przyjaciółmi.
- Zawsze możesz pogadać ze mną - dziewczyna zaskakiwała sama siebie. W zasadzie nie miała pojęcia, jak te słowa mogły wyjść z jej ust w tak krótkim czasie i bez żadnych przemyśleń.
- Dobra - Ashton uniósł lekko kącik ust - to teraz słucham.
- Pokłóciłam się z przyjaciółką - wyjaśniła.
- Rozwiniesz swoją wypowiedź?
- Po prostu ona myśli, że wszyscy w wieku szesnastu lat są buntowniczymi nastolatkami, piją palą i robią nie wiadomo co.
- To ta przyjaciółka, którą wczoraj niosłem całą drogę?
- Tak, dokładnie ta - Cat przyjrzała się skupionej twarzy chłopaka, o czym westchnęła - nie wiem, może zareagowałam za szybko, ale nie da się zmienić człowieka na siłę.
  Chłopak zamyślił się na chwilę, przygryzając wargę, a następnie wstał. Ukucnął przy kolanach Cat i spojrzał w jej oczy.
- Nie rób czegoś, bo ktoś tak chce. Nie ulegaj wpływom innych osób. Nigdy - zastanowił się i dodał: - i pamiętaj, że bez względu, co zrobisz, nie żałuj tego później.
- Um.. Wydaje mi się, że nie rozumiem. Liczyłam na coś w stylu "Wszystko będzie dobrze" lub "Przeprosi cię", ale widzę że mówisz jakimiś filozoficznymi zagadkami - zauważyła, niezręcznie poprawiając się na kamieniu.
  Ashton z powrotem usiadł, ale tym razem po turecku i przekręcił się w stronę brązowookiej.
- Po prostu pokazuj jej to, co czujesz i mów, to co ci nie pasuje. Ona też ma takie prawo, jednak pamiętaj jedno. Nigdy nie bądź niepewna co do swoich poglądów, myśli, uczuć. Niepewność niszczy - przy ostatnich dwóch słowach spojrzał głęboko w oczy Cat, szukając w nich nie wiadomo czego, po czym wstał - wracamy, siedzimy już tu godzinę.
- Nadal nie jestem pewna, czy rozumiem twoje słowa - wyznała czerwonowłosa, krzywiąc się lekko.
- Kiedyś zrozumiesz. Jestem tego pewien - odrzekł zagadkowo i nie oglądając się za siebie, poszedł w kierunku kamienic.

.....



Ew, przepraszam że taki krótki, ale gdybym go rozciągała wyszłoby jakieś totalne gówno, haha.

wtorek, 19 maja 2015

2. Kłócili się, jak starzy znajomi, tak naprawdę widząc się drugi raz w życiu.

- Do zobaczenia! - krzyknął Luke Hemmings, najlepszy przyjaciel Ashtona.
  Ashton właśnie kończył lekcje w swojej szkole i z niezadowoleniem, wymalowanym na twarzy odmachał blondynowi na pożegnanie, po czym nic już nie mówiąc, opuścił budynek szkolny. Cieszył się, że kończy już swoją edukację. Właściwie, jaki normalny nastolatek by się nie cieszył?  Mimo swojego usposobienia do aroganckich komentarzy i kontrowersyjnego wyglądu miał całkiem dobre stopnie. No tak, bo przecież "pozory mylą". Kończył trzeci rok nauki w college'u w Sydney. Owszem, dobrze się uczył, ale nie miał aż tak wygórowanych ambicji. Wolał zostać w domu, zaopiekować się mamą niż uczyć się gdzieś na drugim końcu świata.
  Wyszedł z posesji szkolnej i nie obracając się w tył, ruszył w lewą stronę. Szedł na piechotę, chociaż miał do domu pół godziny drogi autobusem, on i tak wolał iść. Niezależnie od tego, że posiadał motor i swój samochód, o czym normalny chłopak w jego wieku mógłby pomarzyć, on chodził spacerem, w swoim tempie. Tylko jemu znany jest powód..  Włożył w uszy słuchawki i (jak zwykle zresztą) nacisnął na pierwszą, lepszą playlistę na ekranie swojego telefonu. Naciągnął kaptur czerwonawej bluzy na swoje kędzierzawe  włosy. Ruszył przed siebie, patrząc tępawym wzrokiem w przestrzeń przed nim. Wyglądał przerażająco od strony przechodniów, patrzących na niego z dezaprobatą, jednak nie obchodziło go to. Nic go nie obchodziło. Oczywiście poza jego mamą i przyjaciółmi. Miał trzech prawdziwych przyjaciół. O tak, ci ludzie byli godni nazywać się przyjaciółmi Ashtona Irwina. Chłopak nie ufał każdemu, a nawet można rzec, że praktycznie nikomu.
  Idąc nie uśmiechał się, nie rozglądał na boki, nie miał rąk w kieszeniach jego czarnych spodni, właściwie wydawał się pusty w środku. Jak zawsze..  Ashton nie był zły, nie był samotny czy zdruzgotany. On był smutny. Ot, tak po prostu smutny. Wiecznie smutny. Najgorsze w tym wszystkim było to, że on sam nie chciał przestać być smutnym. To już swego rodzaju rutyna. Dlaczego? Sam nie wiedział, w pewnym sensie, życie i trudna przeszłość trochę go zmusiło do ukrywania swoich emocji, tym samym przybierając maskę smutku. Może tak musiało być? Nie wiadomo.


.....

  Ashton stał przed swoim ogromnym domem, a raczej rezydencją, willą, jak kto woli. Żółtawe ściany mieszkania z pewnością zostały pomalowane dobrą farbą, ponieważ po tylu latach, nadal nieźle się trzymały. Ceglany mur odgradzał willę od codziennego hałasu i ulicy, co Ashton uważał za duży plus. Ogrodem zajmowali się ogrodnicy z najwyższej półki, zapewne dlatego wyglądał tak widowiskowo.

  Większość z was zapewne powiedziałoby (lub przynajmniej pomyślało) "dlaczego on jest taki smutny i wiecznie niezadowolony, skoro ma taką chatę?". Tak, to prawda. Sama nie jestem w stanie tego zrozumieć, aczkolwiek pieniądze szczęścia nie dają. Ashton chętnie by się z wami zamienił na drobny domek z uroczym ogródkiem i małym tarasem. Naprawdę. Nie osądzajcie po tak błahych sprawach, jeżeli też nie chcecie być osądzani.
  Bruneta trochę przytłaczały te kolorowe kwiatki, basen, ci wszyscy kucharze i sprzątaczki. Jak za czasów średniowiecza.
  Rozejrzał się na boki, po czym zgniótł papierosa nogą i wyrzucił go za siebie. Głupi nałóg. Wyjął z uszu słuchawki i schował je do jednej z kieszeni czarnego plecaka. Wszedł przez białe, drewniane drzwi do holu i od razu został przywitany przez kolejną dawkę kolorów, tym razem zieleni. Szmaragdowe ściany, idealnie dopasowane do nich mahoniowe meble nie specjalnie zachwycały chłopaka. Kogo my tu oszukujemy. Nic go nie zachwycało już od ponad miesiąca. Był obojętny na wszytko. Nie żeby kiedyś taki nie był. Jego apatia po prostu się powiększyła.
  Wszedł po schodach, do pokoju swojej matki i cicho zapukał. Nie usłyszał odpowiedzi, zresztą, jak zawsze. Jennifer leżała na łóżku, pośród białych poduszek, w ręce trzymała swoją ulubioną książkę. Ashton zauważył, że dosyć często czyta to samo. Jej kruczoczarne włosy bardzo kontrastowały z perłową kołdrą. W pomieszczeniu było zimniej, niż we wszystkich innych pokojach, przez otwarte drzwi balkonowe. Jasna firanka powiewała dzięki wiatrowi. Storczyki, porozstawiane na parapecie właśnie rozkwitały.
- Zrobić ci coś do jedzenia? - zapytał, łudząc się, że usłyszy odpowiedź. Został obdarzony spojrzeniem szarozielonych tęczówek (identycznych, jak jego) znad okularów korekcyjnych. Chłopak westchnął, po czym zamknął delikatnie drzwi i podszedł do łóżka mamy - mogę zamówić pizzę, czy sam coś zrobić - nadal nic. Położył się obok niej i lekko objął ją ramieniem, a Jennifer natychmiast wtuliła się w jego bok.
- Dlaczego mi to robisz? - zapytał, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Wytarł ją natychmiast, po czym przytulił się mocniej do mamy - wrócę, gdy będziesz spała - wyznał i wstał. Musiał być twardy. Jak przystało na głowę rodziny. 

  Mimo tego, że było już ciemno, a zegar wskazywał dosyć późną godzinę i tak postanowił iść na spacer.
  Nie patrząc już więcej w przepełnione miłością oczy Jennifer, wyszedł z pokoju, a następnie zamknął cicho drzwi, tak aby nie przeszkadzać czytającej mamie. Zszedł schodami na dół i wyszedł z domu. Wiedział, gdzie ma iść. Spacery zostały stworzone dla niego, a przynajmniej tak sobie mówił. Chodził, własnymi ścieżkami, nikt nic do niego nie mówił, mógł w spokoju słuchać muzyki. Był trochę jak kot. Taki szary, niedający się oswoić.
  Włożył czarne słuchawki w uszy, po czym włączył już z pełną świadomością pewną playlistę. Nikt, absolutnie nikt nie znał utworów, znajdujących się na niej. Ashton nie był wylewny, ale miał ku temu powody.
  Gdy ujrzał znane mu miejsce, skręcił w lewo, w dróżkę między zielonymi drzewami. Pachniało tam skoszoną trawą, a kopce kreta widać było na odległość kilkunastu metrów. Spoglądając na miejsce z zachwytem przeszedł przez mały płot, zapewne oddzielający czyjeś posesje, po czym skierował się w chude przejście, między dwoma, starymi budynkami. Tam też przystanął na chwilę, aby zapiąć bluzę i znowu, powolnym krokiem, ruszył przed siebie. Szedł zgarbiony, jak to miał w zwyczaju. Co chwilę kopał kamyk, który napatoczył się na jego drogę. Myślał. O tak, dużo myślał. W pewnym sensie myślenie, to było jego małe hobby.
  Nagle, chłopak przystanął na chwilę. Usłyszał czyjeś głosy. Nie był pewny, ale chyba dziewczęce głosy. Lub jakiś chłopaków, którzy nie przeszli jeszcze mutacji. 

  Nikt, nigdy tędy nie chodził, więc nie małe było jego zdziwienie, gdy zobaczył w oddali dwie sylwetki. Jedną-wysoką, bardzo szczupłą i drugą-niską i równie chudą. Zmrużył oczy. Ashton mimo swojego słabego wzroku nie nosił okularów, ponieważ uważał, że nie wygląda w nich za korzystnie. Wyjrzał zza ściany i tak, aby dwie dziewczyny go nie spostrzegły, podszedł bliżej. Zaśmiał się drwiąco pod nosem, widząc czerwonowłosą, niziutką osóbkę, która to wczoraj chciała mu "pomóc". Postanowił, że podejdzie do niej. Może się nie martwił, ale na pewno nie mógł zostawić dwóch, młodych, zagubionych dziewczyn na pastwę losu.
- I co my teraz zrobimy? - usłyszał delikatny, melodyjny głos czerwonowłosej.
- Może pójdziemy w końcu na te lody - warknęła druga postać, a Ashton nie mogąc pohamować swojego rozbawienia, zaśmiał się głośno. Wiedział, że w ten sposób dwie dziewczyny dowiedzą się o jego drobnych podsłuchach, ale jakoś nie obchodziło go to.
  Natychmiast jedna głowa odwróciła się w jego kierunku i wykrzywiła twarz w zdziwieniu. Chłopak ponownie zachichotał, tym razem pod nosem i podszedł do czerwonowłosej.
- Pomóc ci? - przedrzeźniał ją. Dziewczyna poczerwieniała lekko ze złości, po czym spojrzała na niego gniewnie. Mimo tego, że Ashton zwykle nie rozmawiał z nikim, ją chciał lepiej poznać. A przynajmniej dowiedzieć się, dlaczego do niego podeszła, wtedy przy sklepie. Stwierdził, że była urocza, wywracając gniewnie oczami i marszcząc jej drobny nosek. A musicie wiedzieć, że Ashton nigdy nie nazywał innych uroczymi.
- Nie, dziękuję - wycedziła przez zęby - Trish! Chodźmy z tąd! - burknęła do brunetki, która nie zachowywała się normalnie. Chłopak od razu wiedział, że była pijana. Właściwie to śmieszyła go ta sytuacja, ponieważ czerwonowłosa naprawdę potrzebowała pomocy, a przez swoją dumę nie mogła się do tego przyznać.
- Daj spokój - powiedział z przekąsem Ashton - pomogę ci.
- On nam pomoże! - krzyknęła przyjaciółka czerwonowłosej, po czym pobiegła do chłopaka i zawisła mu na szyi - masz urocze włoski.
- Tak, dzięki? - Ashton niepewnie zdjął z siebie ręce brunetki i popatrzył na złą dziewczynę, stojącą niedaleko niego - to jak?
- Jutro zabiję Trish - szepnęła sama do siebie czerwonowłosa, po czym wzdychając, podeszła bliżej Ashtona - Jestem Cat.
- Super - chłopak wywrócił oczami, za co został obdarzony zimnym spojrzeniem brązowookiej - a ja Ashton.
- To powiesz mi, jak się dostać um.. - dziewczyna zacięła się - do tego sklepu, w którym my.. się spotkaliśmy?
- Co dostanę w zamian? - chłopak uśmiechnął się cwanie, lustrując czerwonowłosą swoimi oczami. Dziewczyna zmarszczyła brwi, po czym podeszła bliżej niego, równocześnie patrząc na brunetkę, aby czegoś sobie nie zrobiła - żartuję. Więc, jak nazywa się twoja pijana koleżanka?
- Patricia, ale wszyscy mówią do niej Trish - powiedziała Cat, biorąc za rękę Trish i nakładając jej swoją cienką bluzę.
  Ashton lustrował wzrokiem czerwonowłosą. Nie, nie patrzył na jej piersi, idealnie podkreślone przez białą bokserkę. Nie zerkał na jej pupę, odzianą wyłącznie w dżinsowe szorty. Nie oblizywał warg, wymyślając coraz to ciekawsze scenariusze. Za to zauważył jej długie rzęsy, okalające duże, brązowe oczy. Jej malutki, zmarszczony nosek, współgrający z jej drobną sylwetką. Jej pełne usta, mieniące się w świetle latarni od pomadki, którą zapewne wcześniej na nie nałożyła. Jej drobne, muśnięte słońcem ramiona, na których teraz widać było gęsią skórkę.
- Idziemy? - zapytała, przerywając ciszę. Niezręczną, a może i nie niezręczną.
  Brunet jeszcze chwilę patrzył w przestrzeń, ale później delikatnie, prawie niezauważalnie skinął głową.
- Może tędy, przez park - wskazał drogę, po czym przeszedł przez wąskie przejście do głównej alei parku. Wziął pod rękę Trish, ledwie trzymającą się na nogach i wolno wypuścił z płuc powietrze.
  W rzeczywistości była krótsza droga do sklepu,w którym Ashton pierwszy raz spotkał Cat, jednak po rozpatrzeniu wszystkich możliwości, chciał chociaż przez te dodatkowe piętnaście minut dłużej poprzyglądać się dziewczynie.
- Twoje imię jest takie... - zatrzymał się na chwilę, szukając odpowiedniego głowa - inne.. w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście. Chodzi mi o to, że rodzice nie dają swoim dzieciom na imię "kot".
- Widzisz, bywa - odparła kąśliwie Cat, kopiąc kamyk.
- Powiedz mi swoje pełne imię.
- Nie sądzę, aby takowa informacja była ci do czegoś potrzebna - mruknęła, zerkając na Ashtona z ukosa - no chyba, że się mylę.
- Nawet jeżeli chciałbym teraz powiedzieć ci, że mogłabyś mi "pomóc" - chłopak zrobił cudzysłów w powietrzu, po czym zaśmiał się krótko - to twoja duma by ci na to nie pozwalała.
  Cat szła odrobinę wolniej, analizując słowa jej rozmówcy.
- Masz rację - odparła nagle - przepraszam.
- Nic nie szkodzi - chłopak wzruszył ramionami, poprawiając Trish, wiszącą na jego ramieniu.
  Cat dała sobie spokój utrzymywaniem brunetki, ponieważ dobrze wiedziała, że cały jej ciężar leży po stronie Ashtona.
- Dać ci moją bluzę? - spytał uprzejmie chłopak, sam siebie zadziwiając. Doskonale wiedział, że Cat jest zimno, ale głupio było mu ot tak, zarzucić jej swoją bluzę na ramiona.
- Nie, dziękuję - powiedziała stanowczo, a jej policzki oblał rumieniec - lub może..
  Chłopak nie czekał na jej koniec zdania. Przystaną na chwilę, prosząc aby potrzymała (chyba śpiącą) brunetkę, po czym zdjął z siebie czerwonawy, ciepły materiał, tym samym ukazując jego ciało, pokryte tuszem. Cat wpatrywała się w nie, jak zaczarowana. Chłonęła każdy najmniejszy rysunek, każdy napis, każdą cyfrę. Urzeczona tatuażami Ashtona, szerzej tworzyła oczy. Chłopak nie mógł nie powiedzieć, iż to mu nie schlebiało. Zdecydowanie podobał mu się widok takiej brązowookiej.
- Podobają ci się? - zapytał z delikatnym, niemal niezauważalnym uśmiechem.
- Um.. - policzki dziewczyny ponownie pokryły się rumieńcem, a ona sama spuściła wzrok na swoje trampki. Ashton założył jej swoją bluzę, po czym wziął od niej jej przyjaciółkę i ruszyli w dalszą drogę. 
Szli w ciszy, przysłuchując się głośnemu oddechowi Trish i szumowi wiatru. Cat wydała się dla Ashtona nieobecna. Była ciałem, ale duchem dryfowała po nieznanym dla niego oceanie myśli. Zabawne, że nie widział, iż sam często tak odpływa, zostawiając swoich przyjaciół na ziemi.
- Po co zrobiłeś sobie tyle tatuaży? - zapytała nagle dziewczyna, przewracając głowę w lewo, tak aby patrzeć w oczy dla chłopaka.
- Czy zawsze musimy mieć powód? - brunet przeczesał włosy wolną ręką, po czym z grymasem na twarzy wziął śpiącą przyjaciółkę Cat na ręce i odetchnął - otóż nie.
- Jednak uważam, że do tatuaży trzeba mieć powód - prychnęła Cat - w końcu te bazgroły będą z tobą całe życie. Aż do śmierci - podkreśliła.
- Zawsze można zamieć czaszkę na kwiatek - Ashton uniósł niezauważalnie kącik ust - gdzie byłyście? Nie wyglądasz mi na osobę lubiącą imprezy.
- Pozory mylą - burknęła - jednak masz rację. to Trish mnie wyciągnęła, miał być wieczór filmowy - Cat spojrzała z żalem na swoją niczego nieświadomą przyjaciółkę.
- W takim razie dlaczego zgodziłaś się na to? Nie mogła iść sama, czy coś?
- Jaką byłabym przyjaciółką, gdybym zostawiła ją sama? - spytała, lustrując tęczówki Ashtona - widzisz.
- Fakt, przyjaźń wymaga wielu wyrzeczeń - chłopak spoważniał - właściwie może nawet więcej niż miłość.
- Wierzysz w miłość? - zaciekawiła się dziewczyna, natychmiast podnosząc wzrok.
Ashton umilkł na chwilę, zastanawiając się głęboko nad pytaniem swojej nowej znajomej. Właściwie sam nie wiedział. Jeszcze nigdy się nie zakochał, więc nie może tego wiedzieć, jednak jego rodzice..
- Chyba tak - odparł niepewnie - w końcu tyle ludzi jest zakochanych.
- Może to również są pozory? - Cat podniosła wymownie brew.
- Ktoś kiedyś mi powiedział, że pozory mylą - odpowiedział jej chłopak, uśmiechając się lekko, a zirytowana Cat przewróciła oczami - chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie wierzysz w miłość?
- Może..
- Jeszcze nigdy nie spotkałem osoby, dziewczyny - poprawił się - która nie wierzyłby w miłość. Wiesz, romantyzm i te sprawy.
- Ogólnie to chciałabym, żeby kiedyś ktoś powiedział mi, że jest we mnie zakochany Kupował mi te wszystkie badziewne kwiatki, robił urodzinowe niespodzianki - zaczęła wyliczać - chociaż nie wiem, czy byłaby to miłość. W końcu słowa się nie liczą.
- Myślę, że się mylisz. Przecież gdyby ktoś kupił ci te twoje kwiatki, to już świadczyłoby o tym, że musi żywić do ciebie jakieś silne uczucie. Tak samo ze zwykłym zrobieniem śniadania czy pomocą w sprzątaniu.
- Nie jestem co do tego pewna - powiedziała, pochylając lekko głowę w prawo.
- Jakbyś się kiedyś zakochała, zapewne byś była - chłopak wzruszył ramionami, po czym uśmiechnął się do niej lekko - tak, wierzę w miłość.
- Jeżeli już jesteś taki wylewny - Cat zaśmiała się perliście - to może powiesz mi, jak masz na nazwisko?
- Tylko, jeżeli ty powiesz mi, jakie jest twoje pełne imię - Ashton podrzucił lekko Trish, aby ta nie zsunęła się z jego ramion.
- A obiecasz, że nie będziesz do mnie mówił pełnym imieniem?
- Nie.
- W takim razie też ci nie powiem, jak mam na nazwisko - powiedział z przekąsem.
- Nazywamsięcatherine - odparła szybko, po czym zamrugała kokieteryjnie rzęsami - teraz ty.
- Skoro już gramy w tę grę - chłopak dmuchnął powietrzem w swoją grzywkę aby nie szła mu do oczu - mojenazwiskotoirwin.
- Och, dobra! Jestem Catherine - czerwonowłosa wywróciła oczami, marszcząc nos w niezadowoleniu.
- Kłócili się, jak starzy znajomi, tak naprawdę widząc się drugi raz w życiu,
- Widzisz? Nie można było tak od razu? - zadrwił chłopak - jestem Ashton Irwin droga Catherino.
- Nie lubię swojego imienia, Irwin - rzekła sfrustrowana.
- Dlaczego?
- Po prostu nie lubię, okej?
- Powiedz mi dlaczego? - nalegał podnosząc lekko, prawie niezauważalnie kąciki ust. Catherine była jak mały kotek. Do czasu, gdy się go głaszcze jest miły, gdy się go zdenerwuje, pokazuje pazurki.
- Jest takie.. - zapstrykała palcami - stare? Chodzi mi o to, że często w jakiś historycznych książkach jest używane to imię.
- Przestań, mnie się podoba - brunet wzruszył ramionami - czytasz dużo książek?
- Co to? Przesłuchanie?
- Catherino, nie tym tonem - udał piskliwy głos, jakby jego nauczycielki od biologii, po czym się zaśmiał - lubisz książki, mam rację?
- Tak, znowu masz rację - przyznała Cat - książki to moje hobby. I czytanie fanfiction.
- Co to fanfiction?
- O mateńko! Nie wiesz co to fanfiction?! - krzyknęła dziewczyna, otwierając szeroko oczy - to najlepsze co może być!
- Czyli..?
- Historia, pisana przez ludzi, którzy mają ogromny talent, ale nie wydali książki. Piszą o swoim idolu, idolce i udostępniają to - wyjaśniła, uśmiechając się.
  Ashton odwzajemnił jej gest. Miło było popatrzeć na uśmiechniętą osobę. Ale tak szczerze uśmiechniętą.
- I co na przykład czytasz? - zapytał, szurając nogami po piachu.
- Jest tego dużo, nie będę ci teraz wymieniać - dziewczyna szybko spuściła wzrok - długo jeszcze? Ashton zaśmiał się. Widać było, że Catherine ma coś do ukrycia, więc szybko zmienia temat. Obserwował ludzi i znał się na ukrywaniu ich emocji, ponieważ jak na ironię, sam tak robił.
- Nie, musimy przejść jeszcze kawałek, ale nie martw się. To nie ty niesiesz jakąś wysoką, śpiącą dziewczynę, której nie znasz - mruknął, wykrzywiając usta w grymasie.
- Nie podoba ci się? - zdziwiła się Cat, posyłając w jego kierunku piorunujące spojrzenie - sądzę, że Trish jest ładna.
- Rzecz gustu, Catherino - powiedział, po czym skręcił w prawo.
  Czerwonowłosa zilustrowała miejsce, w którym się znajdują i stwierdziła, że już wiedziała, gdzie ma iść.
- Dziękuję ci Irwin - powiedziała - plątałybyśmy się do jutra.
- Odprowadzę cię pod twój dom - palnął Ashton bez zastanowienia. No tak, teraz już cię nie wycofa - oczywiście, żeby pomóc ci z twoją koleżanką.
- Um.. Okej - zgodziła się nieco zmieszana Cat, pokazując chłopakowi w jaką stronę teraz mieli iść. Role się odwróciły.
Szli dość wolnym, ciężkim krokiem. Ashton był przyzwyczajony do spacerów, jeszcze dłuższych niż ten, jednak niż ten, jednak nigdy nie niósł przez tak długo jakiejś obcej mu dziewczyny. Przez chwilę myślał, że lepiej byłoby trzymać w swoich ramionach Cat, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdził, iż to trochę dziwne i niestosowne, aby tak twierdzić. Kazał swojej podświadomości się zamknąć, chociaż jego myśli się go tak nie słuchały.
- To tutaj - powiedziała nagle Cat. Stanęli przed niewielkim domkiem, ogrodzonym płotem. Ashton od razu pomyślał o domkach ze starych filmów. Tam zwykle był mały podjazd, balkony i taras.
- Zaniosę ją do twojego pokoju - stwierdził. Może trochę przez ciekawość, może trochę przez chęć zostania jak najdłużej z czerwonowłosą. Cat otworzyła przed nim furtkę, jednak Ashton jako przykładowy dżentelmen i prawdziwy mężczyzna, zaczekał, aż ona przejdzie pierwsza. Dopiero, gdy czerwonowłosa szła przed nim mógł dostrzec, jak jego bluza na niej wisi. Całkiem zakryła jej krótkie spodenki, tym samym zwracają uwagę na jej zgrabne nogi. Tak, Ashton musiał przyznać, że miała zgrabne nogi, chociaż sam tym siebie zadziwiał. Nie lubił komplementować (nawet w myślach) dziewczyn, jeżeli chodzi o wygląd. Wolał im powiedzieć, że są mądre i zdolne niż, że mają ładne buty. Był dziwny. Sam to wiedział. Catherine otworzyła drzwi po czym nie zdejmując butów, od razu  przeszła do pokoju, znajdującego się na tym samym piętrze. Weszła przez białe drzwi i zapaliła światło. 
- Połóż ją na łóżku - instruowała, uśmiechając się lekko - jeszcze raz dziękuję Irwin.
- Nie ma sprawy Catherina, nie ma sprawy - odparł chłopak - będę już leciał, do zobaczenia! 
  Wyszedł szybko, nie zwracając uwagi na krzyki dziewczyny. Dlaczego powiedział "Do zobaczenia"? Może to było głupie i egoistyczne z jego strony, ale wiedział (nie wiadomo skąd), że Cat będzie wiedziała gdzie go znaleźć i oddać mu jego bluzę, którą rzekomo u niej zostawił. Potrzebował uśmiechu Cat, jej wesołych oczu, mimo jednej smutnej w nich iskierki. Potrzebował, chociaż sam o tym nie wiedział.

.....




Ogółem, to sądzę, że to bardzo nudny rozdział, ale co tam. Dziękuję, za te wszystkie miłe słowa. Nie sprawdzałam nic, więc przepraszam. Buziaki x

wtorek, 5 maja 2015

1. Chłopak z tatuażami.

  W domu Catherine, od dziecka ojciec wpajał jej, że należy być miłym dla innych, pomagać starszym; bo przecież to od nich dostajemy tak cenne rady i najważniejsze: zawsze być sobą. Mimo tego, że Roger sam wychowywał jego małą córeczkę, zrobił to przyzwoicie i tak, jak należy. Swoim entuzjazmem i optymizmem zaraził Cat, wbrew temu, że było im ciężko. W zasadzie można by powiedzieć, że zostali zdani na siebie. Rodzice od strony ojca czerwonowłosej umarli, a zważając na odwrócenie się od nich matki Cat, Roger kategorycznie zerwał wszelkie kontakty z rodziną od jej strony. Teraz, Cat wyrosła na naprawdę wrażliwą i empatyczną osobę. Może nie miała wielu zaufanych przyjaciół, jednak dlatego ceniła sobie tych, których posiadała. 
  Jak zwykle, w piątek wieczorem, Cat przebrana już w jej różową piżamę z napisem ŻYCIE KIEDYŚ MNIE WYKOŃCZY postanowiła zrobić sobie maraton filmowy. Oczywiście jej tato był w trasie, która mała się skończyć dopiero jutro po południu, dlatego mogła sobie pozwolić na taki dobór garderoby. Ojciec Cat pracował jako muzyk. Większość osób, które znały się z dziewczyną, nie kojarzyło go, gdyż grał on inną muzykę niż jej rówieśnicy teraz słuchają. Był wokalistą jazzowym i gdy dziewczyna miała zaszczyt przyjść na jego koncert widziała, że przychodzą tam w szczególności ludzie w jego wieku i starsi. Czasem zdarzy się, że jakiś nastolatek-hipis zbłądzi gdzieś w okolicach prowizorycznej sceny w jednym z obskurnych barów.
  Nie zważając na to, że jeszcze słońce nie zaszło, zabrała ze swojego pokoju wypożyczoną przez nią wcześniej płytę z jej absolutnie ukochanym filmem i zabrała się za poszukiwania przekąsek. Właściwie to Cat nie umiała oglądać czegokolwiek bez zajadania nawet beztłuszczowych chipsów.
- Nie! - krzyknęła żałośnie, jednocześnie patrząc błagalnym wzrokiem na puste szafki ze słodyczami.   Przeskanowała wzrokiem jeszcze raz pomieszczenie, ale nie zauważyła niczego, co dałoby się podciągnąć pod popcorn czy żelki. Skrzywiła się nieco, gdy odnalazła w jednej z szafek zepsute herbatniki.
  Kuchnia w domu rodziny Windstone nie należała do najmniejszych, ale również nie powalała swoją wielkością. W zasadzie jak cały dom Cat. Ot, zwykłe szare, drewniane meble z białym blatem oraz szafki, wiszące na mlecznej ścianie. Nic, co mogłoby przyciągnąć wzrok na dłużej. Ojciec Cat był wspaniałym kucharzem, ale kiedy go nie było w domu (a zdarzało się do dosyć często) dziewczyna najzwyczajniej w świecie, nie radziła sobie. Często zamawiała chińszczyznę lub pizzę przez telefon, bojąc się o spalenie któregoś z garnków czy podpalenie ścierki. 
  Po lewej stronie ściany stał czteroosobowy, jasnobrązowy stół, a na nim w szklanym wazonie ususzony słonecznik. Amatorska jadalnia.
  Chcąc, nie chcąc Cat z ciężkim westchnieniem, udała się do swojego pokoju, mieszczącego się na tym samym piętrze co kuchnia i salon. Właściwie to wszystkie pokoje do użytku dziennego były na parterze, tylko sypialnia Rogera i jego bała biblioteczka znajdowały się na górze. 
  Sypialnia Cat nie była duża, ale gdy Roger kupował tę posiadłość, w jej sypialni była siłownia, czy coś w jej rodzaju. 
  Po prawej stronie pokoju, przy niskim oknie z fioletowymi zasłonkami stało łóżko z czarnymi prętami, a obok niego drewniana etażerka. Ściany koloru morskiego nadawały chłodu temu pokojowi. Cat teraz trochę żałowała, że zgodziła się na tak lodowaty kolor. Mogła przecież wziąć pomarańcz lub słoneczną żółć.
  Plakaty All Time Low porozwieszane w różnych miejscach zawsze przywoływały uśmiech na twarzy dziewczyny. Tak, Cat niezwykle chciałaby, aby Alex Gaskarth został jej mężem. Dzięki fanfiction mogła mieć takie marzenia.
  Białe, drewniane biurko stało na środku sypialni, zaś po jej lewej stronie, rozsuwana szafa. Pomimo tego, iż Roger jako wokalista w jego małym zespole nie był milionerem, starał się zapewnić dla wojej jedynej córki wszystko, co najlepsze. Cat nie raz czuła, że to on jest jej prawdziwym idolem i brała z niego przykład.
  Podeszła do szafy, po czym szperając w niej, wyjęła zielony, o wiele na nią za duży sweterek i dżinsy. Założyła wszystko, nucąc pod nosem Weightless i przeczesała ręką, jej czerwone włosy.  Szczotka nie była tutaj potrzebna, zdecydowanie. Sięgnęła po portfel, leżący na biurku (jak chyba wszystko w pokoju Cat) i wyszła z sypialni, zostawiając otwarte drzwi. Na swoje malutkie stopy założyła białe vansy i wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz.
  Marcowy powiew wiatru rozwiał jej włosy, tym samym rozrzucając je na wszystkie strony, ale dziewczyna nie przejęła się tym. Wiosenne słońce lekko grzało ją w nogi, a przyjemne ciepłe powietrze zachęcało do zrobienia czegoś szalonego. Nie żeby dziewczyna zrobiła coś takiego w życiu. Ale zawsze można spróbować. W końcu za pięć miesięcy wakacje!
  Idąc, Cat uśmiechała się do przechodniów, jak miała w zwyczaju i przyglądała się otaczającym ją drzewom. Chyba to były buki, ale nie znała się zbytnio na rodzajach jakichkolwiek roślin.
  Nie było ciemno, dlatego nie bała się, że ktoś ją napadnie, czy pobije. Sydney wbrew pozorom to naprawdę spokojne miasto.
  Wreszcie, a może i zbyt szybko dotarła do małego sklepiku, znajdującego się przy jednym z kamienic. Pociągnęła za obdrapaną, złotawą klamkę, po czym przeszła przez próg.
- Dzień dobry - przywitała się, równocześnie rozglądając się za popcornem. W powietrzu unosił się specyficzny zapach warzyw i ciastek, zawsze stojących przy kasie.
- Witaj kochanie - ekspedientka sklepu, pani Valerie znała Cat od dziecka i dziewczyna często odwiedzała jej sklep. Mimo swoich sześćdziesięciu lat blondynka trzymała się bardzo dobrze i nie wyglądała na swój wiek.
  Cat podała jej do skasowania popcorn serowy i kilka jabłek, po czym zapłaciła za wszystko.
- Jak tam u pani wnuków? - zapytała uprzejmie, uśmiechając się, tym samy powodując małe wgłębienie w jej policzku.
- Wszystko dobrze, dziękuję że pytasz. Ray już nie może się doczekać, aż do niej znowu przyjdziesz - odrzekła uradowana kobieta i spojrzała w okno. Zmarszczyła swoje pomalowane henną brwi i ułożyła usta w dzióbek - od tygodnia tutaj przychodzi i siedzi - wyjaśniła, wskazując skinieniem na okno.
  Cat również spojrzała w tym kierunku i jej oczy ujrzały wysokiego chłopaka z mnóstwem tatuaży i kolczyków. Zawsze bała się takich ludzi. Widać było, że miał zamknięte oczy i opierał się głową o ścianę kamienicy. Światło ledwo dochodziło do zaułku, dlatego nie wszystko dostrzegła. Od razu pomyślała nad tym, że owy chłopak z tatuażami musi mieć jakiś problem. Z natury brązowooka była bardzo ciekawa, a to mogło ją zgubić. Nie wszystkim przecież podobało się to, że tak kochała pomagać innym. Może była aż nad wyraz uprzejma?
- No nic, w takim razie do widzenia - dziewczyna pożegnała się z kobietą, która teraz wygodnie usiadła na jednym z taboretów i rozwiązywała krzyżówkę.
  Wbrew temu, iż było ciemno Cat postanowiła zajść i bliżej przyjrzeć się chłopakowi. Może coś mu się stało? Ktoś go skrzywdził? Jej mózg dawał jej znaczące impulsy, że powinna iść do domu, jednak tak zdeterminowanej dziewczyny, w dodatku ciekawskiej nic nie powstrzyma.
  Z wypełnioną eko-torbą na zakupy przeszła obok drzwi sklepu i skierowała się do zaułku. Dało się zauważyć, że słońce już zaszło za horyzont, więc niebawem zrobi się ciemno. Cat idąc wolno jeszcze raz zilustrowała wzrokiem postać i musiała przyznać, że nie małe było jej zdziwienie, gdy zobaczyła, że chłopak ma w uszach słuchawki. "Czyli nikt go nie pobił" pomyślała. Tak, jak widziała przez okno jego ciało całe pokryte tuszem nie było odziane niczym oprócz czarnej koszulki i równie ciemnych , długich spodni. W obu uszach miał kolczyki, podobnie jak w jego wardze i brwi. Siedział na zimnym betonie, z przymkniętymi oczami, słuchając muzyki. Cat od razu przypomniała się lekcja biologii, gdzie rozmawiali o chorych prostatach mężczyzn, siedzących na zimnym podłożu. Kręcone włosy nie pasowały Cat do całej reszty wyglądu chłopaka, ale mimo wszystko dodawały mu uroku. Zawiodła się sobą, że w myślach, zaczęła go oceniać po wyglądzie.
  Podeszła bliżej i bezszelestnie położyła zakupy na ziemi. Zdeterminowana, aby pomóc chłopakowi, usiadła obok niego, ale widząc że nie otworzył oczu, lekko zapukała  jego ramię. Mimo tego, że chciała mu pomóc, nie wiedziała kim on jest, ani co tu robi, więc jej serce zapewne dało się usłyszeć na końcu ulicy.
- Wszystko w porządku? - zapytała, gdy ten otworzył oczy i spojrzał na nią.
  Jego oczy wyrażały złość na nią, czego kompletnie nie zrozumiała. Wyjął powolnie słuchawki z uszu, nadal nie odrywając swoich oczu od ciekawych tęczówek Cat. Jego były szarozielone, niespotykane. Cat wydały się takie inne, ładniejsze od wszystkich, jednak były jakieś dziwne. Takie jakby zalęknięte.
- Pomóc ci? - zapytała jeszcze raz, głośniej. Nadal nie słysząc odpowiedzi chłopaka, przygryzła wargę, ssąc ją nerwowo. Jej przerażenie rosło z sekundy na sekundę, coraz bardziej i bardziej. Czy lubiła taką adrenalinę? Zdecydowanie nie.
- Powiedz mi - w końcu odezwał się, przeczesując ręką włosy. Jego głos.. Cat nie słyszała jeszcze takiego głosu. Szorstki, a zarazem delikatny. Czuła, że zamienia się w jakąś psychopatyczną desperatkę, szukającą chłopaka, jednak on.. On wydawał się jej tego warty. Sama nie wiedziała dlaczego - czy rodzice nie nauczyli cię, że nie rozmawia się z nieznajomymi? - burknął.
  Dziewczyna zachłysnęła się powietrzem. Mimo tego, że doskonale wiedziała, że coś trapi tego młodego człowieka i chciała mu pomóc, jej duma na to nie pozwalała. Z rumianymi od złości policzkami wstała i otrzepała spodnie z niewidzialnego kurzu.
- Ciebie rodzice za to nie nauczyli, że trzeba być miłym dla innych - odpysknęła, po czym zabrała zakupy i zostawiając chłopaka w zaułku, przeszła na drugą stronę ulicy. Wszystkie jej wcześniejsze myśli odpłynęły w błyskawicznym tempie. W zasadzie nie wiedziała, dlaczego zareagowała tak impulsywnie. Zwykle ludzie chcieli, aby ktoś im pomógł, z tym chłopakiem było inaczej. Intrygujące.

.....

  Catherine doszła spokojnie do domu, trochę zastanawiając się, dlaczego chłopak nie chciał jej pomocy. Może powinna zostać i mimo wszystko zachęcić go do zwierzenia się? Nie wyglądał jednak na kogoś, kto ufa byle komu. Ponownie prychnęła. "Nie wyglądał", nienawidziła być oceniania po wyglądzie, toteż nie powinna sama tak robić.
 Zaczęła rozpakowywać zakupy. Nieswojo czuła się sama w domu, więc postanowiła napisać do swojej przyjaciółki - Trish, aby ta przyszła do niej na noc filmową. Wreszcie, mając przekąski mogła w spokoju obejrzeć Dirty Dancing.
  Trish była kompletnym i nieodwracalnym przeciwieństwem Cat. Jej brązowe, lekko kręcone włosy, na końcach jaśniejsze zwykle miała rozpuszczone. Długie nogi, bledsze niż jej wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Cat, w przypływie desperacji, czasami zazdrościła jej przyjaciółce wyglądu. W końcu, chłopcy lubią wysokie dziewczyny. Nie, żeby ona szukał chłopaka, co to to nie. Tęczówki Trish, niebieskie, przeszywające na wylot zwykle z szalonym błyskiem były pomalowane, a jej usta nawilżone błyszczykiem, podczas gdy Catherine kompletnie nie wiedziała, jak używać chociażby pudru. 
  Brązowooka wzięła telefon ze swojego pokoju, po czym udała się do kuchni. Wstawiła popcorn do mikrofalówki w międzyczasie pisząc z Trish.

Cat: Trriiiiiiiiish! Chceeeesszzzzz wpaaaaaść?

  Nie minęło nawet trzydzieści sekund i nim Cat zdążyła opłukać jedno jabłko przyszła odpowiedź na jej pytanie.

Trish: Pewnie, przybiegnę za jakieś dziesięć minut.

  Cat wywróciła oczami. Jednak i dla osoby z raczej pozytywnymi cechami wda się pewna zawiść i zazdrość. Tak, Cat wielce zazdrościła dla Trish jej konsekwentnego trybu życia i samozaparcia, jednak nie okazywała tego. Niezależnie od jej małej zazdrości kochała Trish jak swojego tatę. Uważała, że jej przyjaciółka to zdecydowanie najlepsze co się jej w życiu przytrafiło. Oprócz Briana oczywiście. Właściwie Brian również nie był do niej podobny. Jakby się zastanowić chłopak cieszył się ogromną popularnością wśród płci przeciwnej, a wolał spędzać czas z nudną Cat niż z innymi dziewczynami. Cat często myślała, czy nie jest gejem, ale przecież nie zapyta go o to wprost.
  Jak powiedziała Trish, tak też zrobiła. Bez zbędnego dzwonienia czy pukania do drzwi, weszła do kuchni i zaraz chwyciła za butelkę wody i napiła się jej z gwinta. Catherine uśmiechnęła się łobuzersko na widok brunetki w jaskrawo-różowych dresach z napisem KICK IT na pupie. 
- Chodź tu do mnie - w końcu, gdy niebieskooka zaspokoiła swoje pragnienie, przytuliła się do Cat, po czym poczochrała ją po głowie, jak psa - mam rozumieć, że ten popcorn w mikrofalówce jest na nasz wieczór filmowy?
- Zapomniałam o nim! - Cat natychmiast opuściła ramiona swojej przyjaciółki i czym prędzej wyjęła miskę z (już letnim) popcornem, uśmiechając się przepraszająco - chodźmy do salonu.
  Pokój nie był wcale wielki, ale taki aby pomieścić rozkładaną, pomarańczową kanapę i dwa fotele oraz czarny stół, stojący pod oknem z szarymi firankami. Naprzeciwko sofy stał telewizor. W zasadzie jeden ze starszych telewizorów, jednak nikomu to nie przeszkadzało.
  Cat włożyła do odtwarzacza płytę, po czym usiadła na kanapie, tak jak Trish. 
- Mam zajebisty pomysł! - krzyknęła jej przyjaciółka nagle, tym samym przerywając piękną scenę pierwszego spotkania Baby z Johnnym. Cat skrzywiła się na jej przekleństwo. Zdecydowanie nie cierpiała, gdy ktoś używał tego typu słów.
- Mam ci przypomnieć, jak skończył się twój ostat..
- Pójdziemy dzisiaj na imprezę! - Trish nie zważała na swoją przyjaciółkę. Po prostu pociągnęła ją za rękę do sypialni Cat i usadziła na łóżku - tak! To jest to!
- Spokojnie Trish - brązowooka położyła dłonie na ramionach wesołej dziewczyny i potrząsnęła ją lekko - nie chcę iść na żadną imprezę.
- Ale Cat..
- Nie ma ale, Trish. Dobrze wiesz, że nie lubię imprez - odparła dobitnie, po czym wywróciła oczami - poza tym, pewnie już wszystkie miejsca na tych twoich imprezach są zajęte, czy coś.
- Dziewczyno - teraz to Trish popatrzyła Cat w oczy i kręcąc głową odparła: - ty naprawdę nie wiesz, jak działają imprezy.
- Masz z tym problem? - zapytała z przekąsem, patrząc w okno. Widząc ciemność szybko zasłoniła  szare rolety, po czym usiadła na krześle przy biurku i zaczęła się kręcić w kółko, nie zważając na stojącą na środku pomieszczenia Trish.
- Nie, po prostu bardzo chciałabym żebyś poszła ze mną na tą jedną imprezę - Trish widząc piorunujące spojrzenie Cat westchnęła - proszę?
  Catherine już wiedziała, że Trish wybrała sobie strategię. W końcu, znała swoją przyjaciółkę, jak mało kto. Najpierw Trish chciała spróbować dobrowolnie, ale gdy jej się nie udało będzie udawała zrozpaczoną i smutną. Zwykle na tym się kończy, bo Cat jej ulega. Tym razem dziewczyna obiecała sobie, że tak nie będzie.
- Trish, błagam cię - prychnęła - to nie dla mnie.
- Zawsze tak mówisz! - krzyknęła rozjuszona brunetka i usiadła na łóżku patrząc w podłogę - nigdy, nigdzie nie chcesz ze mną wychodzić - żaliła się, niemal płacząc.
- Nieprawda! - od razu zaprzeczyła Cat, nadając w myślach nieprzyjemne epitety dla swojej uległości.
- Tak! Właśnie tak jest!
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak - dziewczyny mierzyły się nienawistnym wzrokiem.
- Dobrze, okej! Pójdę z tobą na tą imprezę! - krzyknęła zła i podeszła do uśmiechniętej Trish, u której  już nie było widać żadnych oznak rozpaczy i pomachała jej palcem przed twarzą - ale gdy zostawisz mnie chociaż na chwilę samą, od razu wyjdziemy.
  Catherine mimo swojego wieku posiadała całkowite zaufanie swojego ojca i nie miała zamiaru go stracić. Po postu pójdzie z Trish na tą imprezę i będzie tylko siedziała na kanapie i piła colę, nic więcej. 
- Zgoda - pisnęła niebieskooka i rzuciła się w ramiona swojej przyjaciółki - wybieramy ciuchy!

 .....

- No nie wiem Trish - Cat stała przed lustrem patrząc z niechęcią na krótkie spodenki i białą, bardzo ciasno przylegającą bluzkę - nie podoba mi się.
- Przestań! Jest seksy - pochwaliła z uznaniem Trish, sama poprawiając włosy. Jak się okazało, dziewczyna wzięła ze sobą torbę ze swoimi ubraniami, które "przypadkowo" okazały się bardzo imprezowymi. Mała intrygantka.
- Założę do tego bluzę - powiedziała sama do siebie Cat, odchodząc od lusterka. Trish wywróciła oczami, po czym zabrała się za malowanie rzęs.
- Zadzwonić po Briana? - zapytała, przejeżdżając grubą końcówką szczoteczki po rzęsach. Trish zawsze mówiła do Cat, że zazdrości jej długich rzęs.
  Brian przyjaźnił się z dziewczynami, ale rzadko bywał gdzieś z nimi obiema. Raczej to z czerwonowłosą był bardziej związany. Miał krótkie, przystrzyżone, brązowe włosy i idealnie do tego pasujące niebieskie oczy. Malinowe usta i krótki zarost, zwykle wtedy, kiedy nie chciało mu się ogolić. Wzrostem dorównywał do Trish, a jego mięśnie wyraźnie odznaczały się pod podkoszulkiem. W zasadzie nie miał dużo negatywnych cech charakteru. Lubił sport (grał w drużynie futbolowej w szkole, do której chodził z dziewczynami), często zabierał Cat na przejażdżki rowerowe, gdy ta narzekała na nudę. Nie był złośliwy, ani arogancki. W zasadzie, po latach znajomości z Cat można stwierdzić, że ta dwójka pod względem temperamentu była do siebie nawet podobna. Oczywiście oprócz popularności i ilości znajomych. I zamiłowania do sportu.
- Myślę, że Brian nie przepada za imprezami - westchnęła Cat, po czym założyła na swoje gołe ramiona szarą, cienką bluzę - zresztą tak, jak ja.
- Czasem warto jest wyluzować, Cat - brunetka przerwała malowanie, aby spojrzeć w lusterku na siedzącą na łóżku dziewczynę, po czym poprawiła włosy i odwróciła się - możemy iść.
- Nadal nie jestem przekonana, co do tego pomysłu - burknęła Cat, wlokąc się na swoją przyjaciółką.
- Tak w ogóle, ostatnio - zaczęła Trish, ubierając skórzaną kurtkę na jej obcisłą, turkusową sukienkę - poznałam takiego gościa..
- Znowu? - jęknęła Cat, po czym zawiązała sznurówki vansów i przerzuciła włosy na lewe ramię. Trish to bardzo rozrywkowa dziewczyna - to już szósty w tym miesiącu.
- Ten był zupełnie inny - wyznała i zatrzymała się na chwilę - wydaje mi się, że miał na imię Calum - odrzekła po chwili zastanowienia, po czym musnęła usta błyszczykiem.
- Mówisz tak przy każdym - zirytowana Cat wywróciła oczami - Trish, odpuść go sobie.
- Nawet go nie widziałaś! - krzyknęła przyjaciółka, po czym zawiesiła małą, złotą torebkę na ramieniu i podeszła do drzwi wejściowych, które Cat zamykała - był nawet wyższy ode mnie!
- Trish, zaufaj mi. Jeżeli znajdziesz tą prawdziwą miłość, nie będziesz patrzyła na wygląd - zauważyła Cat, po czym odwróciła się - gdzie jest ta impreza?
- Piętnaście minut drogi stąd, pójdziemy pieszo - odparła brunetka i dziewczyny skierowały się na chodnik - i poza tym! Skąd możesz wiedzieć, co czują zakochani, skoro sama nawet w życiu nie byłaś w związku?
- Może nigdy nie byłam zakochana, bo uważam że szesnaście lat to nie jest wiek na zakochiwanie, ale czytam dużo książek.
- Nie sądzisz, że to chore? Nie miałaś jeszcze żadnego chłopaka, a za parę miesięcy kończyć siedemnaście lat - powiedziała z kpiną Trish, a Cat spiorunowała ją wzrokiem.
- Nie, nie sądzę tak - odpowiedziała jej zła - skończmy ten temat, nie chcę się kłócić - dodała, a jej rysy twarzy złagodniały - wiesz, że w lipcu będziemy musiały już wybrać College.
- Ty dostaniesz się do każdego - prychnęła Trish - ze mną już trochę gorzej.
- Bez przesady Trish - Cat spojrzała na przyjaciółkę z ukosa - mimo tego, że chciałabym, abyśmy były razem w szkole, złożę aplikację też do college'ów w Londynie.
- Żartujesz?! - krzyknęła brunetka - to szmat drogi stąd! - powiedziała z przerażeniem.
- Tylko wspominam, jeszcze nic nie postanowiłam - mruknęła Cat. Dziewczyna wiedziała, że źle zrobiła, rozpoczynając ten temat, jednak czasu się nie cofnie.
  W zasadzie to tak, miała zamiar wyjechać z Sydney i rozpocząć naukę w innym mieście, jednak nie chciała też zostawiać bliskich. Jej ojciec wtedy zostałby sam. Trish i Brian raczej pójdą do jednego College'u, ponieważ nie posiadają takich ambicji, jak Cat. Brian może tak, ale on jest przywiązany do swojej rodziny, bardzo przywiązany.
  Cat zawsze chciała mieszkać w Londynie, jednak aby się tam dostać musiała bardzo dobrze się uczyć. Jej ojca z pewnością nie byłoby stać na
- Zobacz, to już tutaj - Trish wskazała ręką na budynek, znajdujący się po ich prawej stronie. Cat zauważyła, że dziewczyna chyba stara się zmienić temat, aby nie psuć sobie humoru.
  Ogromny dom z basenem i murem z żywopłotu, oddzielającym willę od hałaśliwej ulicy. To było to, co zobaczyła Cat. I wcale się jej nie spodobało. Cat nie lubiła gwaru, jaki panował na podwórku, ale nie miała wyboru. Słowo się rzekło.

.....

- Trish, błagam - jęknęła Cat, gdy jej pijana przyjaciółka zaczęła zdejmować z siebie buty - załóż te buty.
- Niby czemu - wybełkotała Trish, po czym zaczęła śpiewać całkiem niezrozumiałą dla Cat piosenkę - jest zajebiście!
- Dlaczego ja się na to zgodziłam - wyszeptała sama do siebie i wzięła za rękę swoją przyjaciółkę. Musiała teraz jej pilnować, ponieważ jakimś cudem Trish była pijana - spójrz na mnie - zażądała.
- La la la la , la la  - brunetka zachichotała.
- Trish, spójrz na mnie - powtórzyła Cat i widząc, że jej przyjaciółka wreszcie skierowała swój pijany wzrok ku niej, uśmiechnęła się dumna z siebie.  Złapała jej twarz w policzki, po czym powolnie, kręcąc głową odparła: - teraz pójdziemy do domku i tam przebierzemy się w wygodną piżamkę, a później do spania, tak? - tłumaczyła niezwykle wolno, patrząc uparcie w niebieskie oczy Trish.
- Dlaczego? - Trish podbiegła do słupa i zaczęła się na nim wyginać niczym rasowa tancerka go go.
- Proszę cię - jęknęła ponownie Cat, wypuszczając wolno powietrze - jutro cię porządnie ochrzanię.
- Pójdziemy na lody? - brunetka w ogóle nie zdawała się słuchać tego, co mówi jej przyjaciółka. Robiła swoje i nie patrzyła na nią. Zachowała się bardzo nieodpowiedzialnie, wiedząc, iż Cat nie wiedziała, gdzie się znajdują.
  Brązowooka zastanawiała się, jak ma przetransportować dziewczynę do domu, skoro skręciły po ciemku nie w tą uliczkę i prawdopodobnie się zgubiły. Właściwie to czerwonowłosa nie dopuszczała do siebie wiadomości, że mogłoby się jej coś wymknąć spod kontroli. Ich sytuacja może nie była tragiczna, jednak dwie, młode dziewczyny, pałętające się po nieznanych dla nich ulicach to mało korzystna wiadomość. Jejku, teraz to dopiero się przeraziła.
- Może mam do kogoś zadzwonić? - zapytała sama siebie, patrząc niespokojnie po okolicy. Żadnej żywej duszy - Trish, uspokój się, proszę - westchnęła, patrząc z przygnębieniem na swoją przyjaciółkę, która skakała naokoło owego słupa "rury".
- Może zadzwoń do Briana - spytała Trish, robiąc głupie miny i śmiejąc się sama z siebie.
  No tak! Przecież był jeszcze Brian! Teraz jedyna nadzieja w nim!
- Kocham cię! - krzyknęła Cat, po czym wybrała numer chłopaka z kontaktów, podczas gdy Trish udawała baletnicę. Cat zawsze się wydawało, że brunetka ma dość mocną głowę do alkoholu. Przecież tyle imprezowała. I nie mogła też zrozumieć, jak państwo Casle jej na to pozwalają.
Jeden sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci sygnał...
Czwarty sygnał...
- Nie odbiera - burknęła - spróbuję jeszcze raz, może się obudzi, czy coś.
Jeden sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci sygnał...
- Nadal nic - westchnęła żałośnie.
 Catherine nie miała pojęcia, jak doszło do tej sytuacji. Cały wieczór spędziła w towarzystwie Trish. Razem siedziały na kanapie, razem tańczyły (jednak po spotkaniu pary, która prawie współżyła na kanapie, Cat zdecydowanie odmówiła tańca do kolejnej piosenki) i razem piły wodę z sokiem. A przynajmniej tak się wydawało Cat.
- To była woda? - zapytała samą siebie, po czym wywróciła oczami - Trish, czy ty wypiłaś trzy kubki wódki?!
- Wcale nieeeee - powiedziała pijacko i podeszła do Cat - może troooszeeeczkę.
- Zabiję cię jutro. Teraz choć, może skręcimy w tą uliczkę - pokierowała przyjaciółką niczym marionetką, po czym pociągnęła ją w prawą stronę. Zdawało jej się, że dobrze poszła, jednak po upartym wpatrywaniu się w przestrzeń przed nimi, wróciła na poprzednie miejsce.
- Paaaatrz! Ktoś tu idzie! - krzyknęła nagle Trish, a Cat natychmiast odwróciła się do osoby, o której wspominała jej pijana przyjaciółka.
  Nie wierzyła w to co widzi. Jej serce podskoczyło do gardła i przełknęła nerwowo ślinę. Dlaczego nie mogły zostać po prostu w domu i pooglądać filmy?

.....